Czwartek 17 maja 2012
W tej części Polski gdzie mieszkam nareszcie przyszły wiosenne deszcze. I zaczęło się wielkie picie. Spragnione trawy, krzewy i drzewa piją dzień w dzień. Na ukłon ze strony nieba czekały zboża, owoce i warzywa. Zieleń nabrała głębi, liście brzóz nasycają się co chwilę. Takie mokre szczęście dla ziemi. Czytałem wieczorem psalm – „Nawiedziłeś ziemię i nawodniłeś, ubogaciłeś ja obficie. Strumień Boży wodą jest wezbrany”. Tak prosto spełniają się proroctwa.
Osaczeni przez beton, metal, plastik i asfalt, mamy trochę stępioną wrażliwość na fantazję życia, eksplodującą dookoła. W psalmie, który wspomniałem wyżej, autor wygląda na upojonego – „Stepowe pastwiska są pełne rosy”. To jeszcze do przyjęcia. Ale potem chyba nadmiar galilejskiego wina dochodzi do głosu – „Wzgórza przepasują się weselem”. Wzgórza, które przywdziewają radość na siebie, niczym jakaś modnisia. Rewia mody zwyżkuje w następnym zdaniu – „Łąki się stroją trzodami, doliny okrywają się zbożem”. Wyobrażacie sobie te łąki i doliny, które wrzucają na siebie to co najpiękniejsze? I puenta rozweselonego psalmisty – „Wznoszą okrzyki radości, a nawet śpiewają”. Łąki i doliny, które krzyczą z radości, co więcej śpiewają! Na pewno nie powiemy tego o naszych plastikach i stylonach.
Jest deszcz wiosenny. Są pola. Są łąki. Doliny i wzgórza. I z nich powstał psalm, słowo Boga dla naszego zbawienia.