Sobota 5 maja 2012
Nie znam osobiście, ale słyszałem o pobożnym gościu, który – aby nie złamać piątkowego postu – na wszelki wypadek nie je mięsa już od popołudnia w czwartek aż do południa w sobotę. W myśl tej samej zasady, z racji swoich imienin zaczyna pić cztery dni przed świąteczną datą i kończy cztery dni po niej. Wychodzi mu oktawa, w której na pewno nie pominie dnia wyjątkowego. I to jest gość z fantazją.
Inny gość, którego tym razem znam, szedł na egzamin marnie przygotowany, z szansami zerowymi na pomyślny efekt. Po drodze zerwał kiść – a nawet sporą gałąź – białego bzu, zapakował w butonierkę. Szanowna profesorka pogawędziła z młodzianem całe dziesięć minut, skomplementowała pachnące kwiecie i z autografem wstawiła mu w indeks czwórkę, nie bardzo dopytując o jakąkolwiek tezę. I to jest gość z fantazją.
Inny gość (którego znam i który ongiś był młodzianem, a teraz kieruje całkiem poważną instytucją) nie mógł zdobyć sympatii pewnej młodej damy. Skosił miejski klomb z różami (w liczbie ponad 200, jak się chwalił) i wysłał nimi trasę od drzwi mieszkania panny (piętro siódme) do drzwi wyjściowych na parterze. Akcja toczyła się letnią nocą, wybranka zorientowała się przez „judasza” w sprawie, sprytnie róże pozbierała, ustawiła w wannie i wszystkich zlewach. Fortel był skuteczny, nie na zawsze, ale chyba na rok. I to jest gość z fantazją.
Wieczorami słucham ostatnio słowików, które niechybnie nadwyrężają struny głosowe. To dopiero są symfonie! Ktoś te słowiki wymyślił. I to jest na pewno Gość z Fantazją.
To może i komuś z was odbije jakaś fantazja.