Wtorek 13 marca 2012
Rozmowy o zbawieniu zdarzają się rzadko. Nie mamy czasu na odległe rzeczy z przyszłości. Tyle ważnych, dobrych, pięknych rzeczy jest do zrobienia, na połowę nawet nie mamy czasu.
– Ty co robisz żeby się zbawić?
– Ja? Co za pytanie! Normalnie, chodzę do kościoła, spowiadam się, te rzeczy. Nie biję ludzi, za bardzo nie kradnę, no mam na koncie śliwki od sąsiada, ale żadne tam miliony czy przekręty. Normalnie. Wystarczy?
– Czy ja wiem? Nigdzie nie czytałem, że to wystarczy …
– Co ty wymyślasz? To niby co mam robić? Ty co robisz, mądralo?
– Ja? Wiesz, ja to żyję i wierzę.
– Aleś wypalił, to się narobisz. Skąd to wymyśliłeś?
– Wyczytałem i wziąłem sobie do serca: „Kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,26).
– Chyba musisz się wyspać! Za dużo czytasz!
Rozmawiamy o zbawieniu za rzadko. I za rzadko żyjemy. I za słabo wierzymy.