Poniedziałek 12 marca 2012
Jak tu zaliczyć Wielki Post? Jak go najlepiej dobrze, a przynajmniej przyzwoicie przeżyć? Trzeba się jeszcze załapać na jakieś rekolekcje i pójść do spowiedzi.
Mam znajomego, który twierdzi – a ja mu wierzę – że w kościele może siedzieć i patrzyć na złote tabernakulum z Panem Jezusem. I przesiaduje tak czasem nawet godzinę i dłużej. Ale natychmiast wypłaszają go z kościoła dźwięki organów i inne odgłosy „zorganizowanej modlitwy”.
Na Wielki Post postanowił sobie odwiedzać chorego sąsiada 4 razy w tygodniu, zamiast – jak dotąd – 2 razy. I dał mi taką zagwozdkę:
– Mogę mieć zaliczony Wielki Post w ten sposób?
Już miałem się skrzywić i przypomnieć o Gorzkich Żalach, Drodze Krzyżowej i solidnej spowiedzi, kiedy Duch Święty przywiódł mi na myśl coś co czytałem 12 lat temu i w co sam mocno wierzę. Ogłaszając warunki uzyskania odpustu w Roku Jubileuszowym 2000, Jan Paweł II pisał, że odpust zupełny za swoje grzechy można uzyskać spełniając któryś z następujących warunków: pielgrzymka do Rzymu, Ziemi Świętej lub innego lokalnego (narodowego czy diecezjalnego) sanktuarium. Ostatni warunek brzmiał tak:
4) W dowolnym miejscu, jeśli nie szczędząc czasu nawiedzą braci będących w potrzebie lub zmagających się z trudnościami (chorych, więźniów, osoby samotne w podeszłym wieku, niepełnosprawnych itp.), udając się niejako z pielgrzymką do Chrystusa obecnego wśród nich (por. Mt 25, 34-36) i spełniając zwykłe praktyki duchowe, sakramentalne i modlitewne.
I odpowiedziałem znajomemu tak:
– Chłopie! Ty cztery razy w tygodniu pielgrzymujesz do Ziemi Świętej! Masz zaliczony Wielki Post! Możesz już dziś poświęcić jaja i kiełbasę, gotuj żurek i śpiewaj Alleluja! Wesołych Świąt!
No a wy? Jak tam? Nadal szukacie fajnych rekolekcji i łagodnego spowiednika?