Sobota 4 lutego 2012
Helena i Kamila były koleżankami. Szkoła i podwórko bardzo je zbliżyły, bardziej podwórko, bo szkołę omijały jak mogły. Poznałem je dziesięć lat temu. Akurat miały na pieńku z sądem dla nieletnich i z tygodnikiem Newsweek.
Z sądem dlatego, że dokonały wyrwy, napad połączony z rabunkiem. Napadły na inną dziewczynę, zrabowały torebkę. Z Newsweekiem, bo dziennikarka tegoż pisma zrobiła o nich reportaż, nie całkiem prawdziwy.
Z Newsweekiem nie było o czym gadać, bo dziennikarka wyznawała zasadę, że lepiej napisać rzecz nie całkiem prawdziwą, ale ciekawą. Z sądem też nie szło dobrze. Zaproponowałem, że poprzez jedną z młodzieżowych organizacji, wezmę dziewczyny pod „społeczną kuratelę”. Ustawa o postępowaniu wobec nieletnich przewiduje taką możliwość. Sądy rodzinne omijają jednak to rozwiązanie. Jak tłumaczyły mi panie Sędziowie, nie ma co oszczędzać małolatów, bo dziś wyrwą torbę koleżance, a jutro dadzą w łeb – na przykład – pani Sędzi. Upierałem się, więc ostatecznie Helena została przekazana pod kuratelę organizacji z którą współpracowałem, a Kamila dostała rok w tzw. ośrodku wychowawczym dla dziewcząt.
Helenę pilnowało kilka osób – żeby chodziła do szkoły, nie piła, nie kradła i nie biła się z innymi. To się udało. No ale przecież „kuratorzy” nie pilnują całą dobę. Helena zaszła w ciążę, miała niespełna 17 lat. Urodziła śliczną córeczkę. Dziecko ochrzczone, potem był nawet ślub matki i ojca. W sumie opłacało się zaryzykować tę kuratelę.
Kamila poszła na rok do ośrodka wychowawczego. Demoralizowała się tam z miesiąca na miesiąc. Wyszła, ale krewki temperament popchał ją do kolejnych wyrw i napadów. Sąd posłał ją do więzienia w stolicy na cztery lata. Potem wyszła na wolność. Dużo piła. Nie wytrzymała chyba wątroba. Wczoraj, w piątek, została pochowana na komunalnym cmentarzu. W sumie szkoda, że nie miałem szansy wziąć w kuratelę Kamili.
Nie wiem jakby było. Kamila szansy nie dostała.