Środa 23 listopada 2011
Kilka tygodni temu do Lublina trafiły dwie Czeczenki, matka i córka, z traumą po doświadczeniach ze specnazem (dobra notka w Wikipedii dla mniej obeznanych), ze złą pamięcią o niedawnej wojnie. Tak się złożyło, że spotkały chrześcijan, spodobała im się ta wiara z miłością w herbie.
Zostały chrześcijankami, uwierzyły w ludzi, chrześcijanie to ludzie, którzy pomogą, ugoszczą. I tak się stało. Dotarły do chrześcijańskiej, katolickiej nawet Polski. Dotarły dzięki Polakom, dobrym księżom.
Znalazła się Polka, zdeklarowana chrześcijanka, zaproponowała pomoc przy poszukiwaniu mieszkania. Czeczenki miały parę groszy na czarną godzinę. Cena wynajmu była atrakcyjna. Zapłaciły od razu za dwa miesiące.
Następnego dnia rano pojawił się właściciel mieszkania. Okazało się, że owa kobieta, która przyjęła pieniądze od Czeczenek kiedyś wynajmowała to mieszkanie, obecnie stało puste i bez wiedzy właściciela postanowiła je podnająć, korzystając z tego, że miała dorobione klucze.
Podnajęła mieszkanie i zniknęła z pieniędzmi. A Czeczenki nie mają już ani grosza. A Polka? Polka, katoliczka, pewnie wiele razy słyszała Chrystusowe zapewnienie: „Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”.