21 grudnia 2005
Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Tymi miłosnymi słowami, nacechowanymi ogromnym ładunkiem emocji, podekscytowaniem, namacalnym niemal pragnieniem drugiej osoby, Kościół wyraża swoje oczekiwanie na Chrystusa i spotkanie z Nim. Napięcie jakie towarzyszy spotkaniom kochanków, oczekującym na uściski i objęcia, eksplozję ich namiętności i całej energii rozkochanych w sobie osób, znajdziemy w dalszych wersetach Pieśni nad Pieśniami. Podobny klimat przebija z opisu spotkania dwóch początkujących matek, Elżbiety i Maryi.
W obydwu przypadkach nie ma żadnych wymuszonych gestów, słów czy reakcji. Jest naturalny wybuch radości i czułości. Spełniają się ich głębokie pragnienia. Człowiek nie może żyć tylko obietnicami. Potrzebujemy spełnienia, doznania, aktu. Dlatego tak ważne jest to, na jakim poziomie istnienia rozgrywa się nasze oczekiwanie na Chrystusa. I czy w imię spełnienia gotowiśmy porzucić wszystko inne. Bóg nie posyła Swojego Syna na „trochę”, On posyła Go na zawsze i nieodwracalnie. Stąd w naszej postawie musi być pewna, właściwa randze zdarzenia, postawa serca. On na całość, ty na całość. Nie ma radości, póki nie ma całości. Dlatego być może tak często rozmijasz się z pięknem Bożego narodzenia.