22 grudnia 2005
Raduję się, bo wejrzał na mnie sam Bóg! Uczynił mi wielkie rzeczy! Magnificat opromienia liturgię dzisiejszego dnia, hymn Maryi.
Podejrzewam, że Maria śpiewała radośnie co jej ślina na język przyniosła, bo i wielkiego ładu i składu w tej pieśni nie ma. Ale czy nie zdarzyło się nam nucić z radości jakieś niekoniecznie składne piosnki?
Powód radości jest prosty. Bóg wejrzał na mnie. Bóg dotknął mojego życia. To już nie jest życie tylko moje. To życie Boga we mnie. Bóg jest w moim życiu. Bóg jest częścią mojego życia. Co więcej, Maria wyśpiewuje te słowa po doświadczeniu spotkania z Elżbietą. Właściwie Elżbieta objawia Marii zamieszkującego w niej Boga, w postaci dziecka w łonie. Trzy miesiące, jak zapisał to święty Łukasz, trwają te radosne dni, odwiedziny Matki Boga w domu Elżbiety.
Kiedy tylko doszukasz się zamieszkującego w tobie Boga, wybuchniesz taką samą radością. Możesz śpiewać, możesz pić słodkie wino, spraszać gości by wypromieniować swoją radość, tańczyć i pląsać, ustroić kwiatami pokój.
Drzemie w każdym z nas potężny ładunek radości. Kiedy tylko odkryjemy i pozwolimy działać niesamowitości Boga w naszym życiu. Jesteśmy ukrytym jeszcze wulkanem radości. Może gejzery radości trysną dziś. Taki piękny, magnificatowy dzień, dał nam Bóg. Tryśnij radością, taką jaką nosisz w sobie od dawna, opromień każdego, kto stanie przed Tobą. Radość jest ogniem samego Boga.