Sobota 30 września 2023
Tak, dziś zgodnie z wczorajszą zapowiedzią będzie krew, łom, siekiera. I śmierć. Śmierć księdza, zabitego przez parafian. Nie chcę epatować kryminałkami, piszę o tym, ponieważ mało kto pamięta już o ś. p. księdzu Józefie Gąbce, zamordowanym dokładnie 30 lat temu w Zagłobie, w diecezji lubelskiej. Piszę dlatego, że jest to jedyny kapłan męczennik – jak inaczej nazwać niewinnie zabitego księdza? Oczywiście każdy inny niewinnie zabity też jest męczennikiem – w diecezji lubelskiej po roku 1989. Może nawet po latach stalinowskich, ale to już mogą ustalić moi zacni koledzy z IPN.
Więcej o okolicznościach śmierci ks. Józefa znajdziecie w dalszej części wpisu, to kopia mojego artykułu sprzed 5 lat. Jest też link do artykułu, który opublikowałem teraz, można ściągnąć przez Internet za 5 lub 6 zł PDF, lubelska edycja Niedzieli. Tam odnoszę się też do zapomnianego morderstwa na proboszczu w Zagłobie, w r. 1939.
Bardzo dziękuję rodzinie ks. Józefa za pomoc przy ustalaniu faktów z życiorysu ich brata i syna, tak samo Ani i Marysi, wolontariuszkom, na różny sposób uczynnymi w trakcie zbierania materiałów.
Od razu wyjaśnię, że tekst powstał dużo wcześniej zanim Polskę i świat obiegły bulwersujące informacje z diecezji sosnowieckiej. Nie napisałem też tych tekstów w imię jakiejkolwiek „klasowej solidarności” z księżmi. Morderstwa i rzezie kapłanów to nic nowego, dokonywali ich Niemcy i Sowieci, lubowali się w gilotynowaniu duchowieństwa koryfeusze Rewolucji francuskiej, zatem nihil novi. Nie napisałem także z tego powodu, że znałem – słabo – ks. Józefa.
Właściwie jedynym istotnym motywem była chęć pokazania prawdy i ocalenia jej od zapomnienia.
I prośba na koniec, komentarzy na temat grzesznego prowadzenia się księży, jest tak dużo, że tu nie piszcie, proszę.
Link do artykułu najnowszego –
Dalej jest już tekst sprzed 5 lat.
Późnym wieczorem w piątek 30 września 1993 r. Zagłoba tonęła w mroku, gmina dla oszczędności gasiła latarnie o dziesiątej. Zagłoba Pierwsza, gdzie znajduje się kościół oraz budynki parafialne, leży pośród drzew, gdzieniegdzie zgrupowanych w małe laski. Z ciemności i dogodności terenu skorzystali trzej sprawcy zabójstwa ks. Józefa Gąbki, wikariusza w tamtejszej parafii.
ZOSTANĘ TU AŻ DO ŚMIERCI
Zabójstwo ś. p. Ks. Józefa Gąbki 1 października 1993
Zagłoba była pierwszą i ostatnią parafią, w której przez niemal pięć lat służył ks. Józef. – Ksiądz już tu u nas tak długo – zauważyła podczas ostatniej kolędy jedna z parafianek. – A wie pani, ja to już tutaj do śmierci chyba zostanę. Żartem rzucone słowa księdza stały się w kilka miesięcy później smutnie spełnionym proroctwem. Młody wikariusz trafia do Zagłoby w dwa tygodnie po przyjęciu święceń kapłańskich, 27 grudnia 1988 r. Od razu wypełnia sobie czas intensywną służbą.
Świetnie układała mu się praca z młodzieżą – wspominał proboszcz parafii, ks. Mieczysław Gac – Zaraz zorganizował pielgrzymkę ósmych klas, Częstochowa, Kalwaria Zebrzydowska, Zakopane. Co roku z nimi jeździł. Dekoracje – na Boże Narodzenie czy Wielkanoc – razem z młodzieżą zawsze przygotowywał. Chodził też na pielgrzymkę do Częstochowy, razem z „jedenastką” lubelską. Zawsze ktoś u niego był. Najwięcej młodzieży. Mirek, parafianin z Zagłoby, związany z ks. Józefem od pierwszej pielgrzymki autokarowej dodał: – Jak tu przyszedł, dużo się zmieniło. Niektórzy to tylko dzięki niemu zobaczyli Częstochowę i Kraków. Za pierwszym razem 70 osób wziął na pielgrzymkę. Potem zaczęli chodzić z nim pieszo do Częstochowy. Zorganizował tutaj kurs lektorski, chłopców zachęcił do ministrantury. Kiedy by się nie przyszło, zastukałeś, drzwi otwarte. Zawsze był pogodny i z dowcipem. Młodzież się garnęła. Można było przyjść o każdej porze. Miał dla nas czas. Czasem żłóbek czy grób Pana Jezusa na Wielkanoc do pierwszej w nocy robiliśmy. I on z nami, podsuwał pomysły, sam pomagał.
Annie łzy cisnęły się do oczu, a nie była nawet jego parafianką, znali się tylko z wyjazdów i pielgrzymek – Ile razy ktoś z młodych znalazł się w dołku, szło się, a on zarażał optymizmem do życia. Mówił, że warto żyć, że kryzysy miną. I to pomagało. Kiedy byliśmy w górach, każdego dnia miał krótkie kazanie. Ale mówił tak przekonywująco i konkretnie, że wracaliśmy z takich wyjazdów lepsi. Bardzo będzie go nam brakować.
TRAGEDIA POD OSŁONĄ NOCY
Ks. Józef Stanisław, Gąbka urodził się w Janowie Lubelskim 7 maja 1963 roku. Rodzice śp. ks. Józefa mieszkali w Godziszowie koło Janowa Lub. Tam też przyszły kapłan ukończył szkołę podstawową. W roku 1982 zdał maturę w janowskim liceum i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. W podaniu o przyjęcie napisał m.in.: „Moim gorącym pragnieniem jest zostać kapłanem.” Święcenia kapłańskie przyjął z rąk ks. Abpa Bolesława Pylaka 10 grudnia 1988 r. w katedrze lubelskiej. W tym samym dniu otrzymał skierowanie do pracy duszpasterskiej jako wikariusz w parafii NMP Królowej Polski w Zagłobie, niedaleko Opola Lubelskiego. Zamieszkał w połowie przedwojennego domku, otoczonego zaroślami bzu.
Wieczorem przed śmiercią przyjmował u siebie kolegów z dekanatu, zrobił im kanapki na kolację. Później razem z katechetką ustalali przebieg nabożeństw różańcowych dla dzieci, następnego dnia była pierwsza sobota października. Wtedy ktoś zapukał do okna: – Proszę księdza samochód nam się popsuł… Czy ksiądz nie mógłby pomóc? – to był głos Irka, wieloletniego ministranta w Zagłobie. Ks. Józef wyszedł na zewnątrz, za krzakami bzu kryli się już sprawcy zbrodni. Kapłan otrzymał w sumie dziewięć ciosów łomem i siekierą. Proboszcz będzie w stanie rozpoznać wikarego jedynie po ubraniu następnego dnia rano. Ciosy zadawali głównie 19-letni wówczas Darek K. i 17-letni Irek M., na czatach stał 13-latek, Arkadiusz J. Z mieszkania księdza zabierają kluczyki do auta oraz niewielką sumę pieniędzy. Do samochodu wpychają przerażoną i nieświadomą zbrodni katechetkę, którą kilka godzin później uwalniają. Do rana jeżdżą bez celu po okolicy. Katechetka dociera do plebanii, wzywa pogotowie, ksiądz umiera w pół godziny po przewiezieniu do szpitala w Poniatowej. Sprawcy zbrodni zostaną zatrzymani wkrótce, jeszcze w skradzionym samochodzie.
Zszokowani parafianie, głównie młodzież, spontanicznie zapalają lampki przy wejściu do wikarówki, rośnie pryzma kwiatów. Przede wszystkim jednak zapełniają tłumnie kościół, podczas Mszy Świętych i nabożeństw różańcowych. Przerażeni byli samą zbrodnią, dodatkowo przybici faktem, że dokonali jej młodzi ludzie w zasadzie z sąsiedztwa. Uroczystości pogrzebowe odbywały się w Zagłobie w tydzień po śmierci wikariusza. Uczestniczyło w nich 170 kapłanów, z ks. bpem Ryszardem Karpińskim na czele oraz tysiące wiernych z parafii i okolic. Po zakończeniu nabożeństwa w Zagłobie trumnę z ciałem przewieziono do rodzinnej parafii zamordowanego kapłana w Godziszowie (diecezja sandomierska). Tam w asyście blisko 200 księży Mszy Świętej przewodniczył i homilię wygłosił ks. bp Wacław Świerzawski. Młodzież z Zagłoby jechała na pogrzeb w Godziszowie z przeczuciem, że rodacy ks. Józefa będą patrzeć na nich z wyrzutem. Młodzi pierwsi zaczęli jednak zbierać pieniądze na epitafium poświęcone swojemu duszpasterzowi, znajduje się w kruchcie kościoła.
W OBLICZU NOWEGO ANTYKLERYKALIZMU
Proces zabójców księdza Józefa zakończył się w marcu następnego roku w Sądzie Wojewódzkim w Lublinie. Nastoletni Arkadiusz J. został umieszczony w zakładzie poprawczym, dwaj pozostali sprawcy otrzymali wyroki po 15 lat więzienia, karę odbyli w całości. Już na etapie śledztwa wszyscy oskarżeni przyznali się do udziału w zbrodni, opisywali także precyzyjnie przebieg zabójstwa. Od początku planowali zabicie księdza, motywy mieli czysto rabunkowe, chcieli ukraść samochód i pieniądze. Jednak w trakcie procesu – relacjonowanego na gorąco przez liczne media – pojawił się także wątek niechęci do duchowieństwa, „przecież wiadomo, że księża są bogaci”. Pierwsza fala antyklerykalizmu po r. 1989 powstała w atmosferze sporów o przywrócenie Kościołowi dóbr bezprawnie odebranych w czasach komunizmu oraz popieranych przez Kościół prób wprowadzenia prawnej ochrony dzieci poczętych (tzw. ustawa o planowaniu rodziny z 1993 r.). Obecny antyklerykalizm – który zapewne wzmoże się po emisji filmu „Kler” – nie jest zatem niczym nowym. Wspomnienie o ks. Józefie piszę w 25 lat po jego tragicznej śmierci, jest jedynym kapłanem w archidiecezji lubelskiej zamordowanym po r. 1989.
Dla ludzi wiary ważne jest spojrzenie na kapłaństwo z perspektywy Bożego słowa: „Z całej swej duszy czcij Pana i szanuj Jego kapłanów! Z całej siły miłuj Tego, co cię stworzył, i nie porzucaj sług Jego ołtarza!” (Syr 7, 29 n). Przed 5 laty Papież Franciszek apelował do nas w Rzymie – „Was drodzy polscy pielgrzymi i wszystkich Polaków proszę: dziękujcie Bogu za waszych kapłanów i wspierajcie ich modlitwą, życzliwością i dobrą radą. Niech Pan wam błogosławi.”