Wtorek 26 września 2023
To święci zdecydowali w głównej mierze o losach narodów, naszego także. Wiem, że to teza śmiała, ale udowodnię ją. W czasach powszechnej dekonstrukcji autorytetów i prób – czasem chyba nawet udanych – pisania historii na nowo, przywoływanie prawd oczywistych skazane jest na najwyżej obojętność.
Niszczenie autorytetów to współczesna moda, łatwa do zauważenia. Najnowszą i najbliższą nam wersję pisania historii na nowo, widzimy w polityce Rosji wobec Ukrainy, Putin et consortes próbują przekonywać, że nasi sąsiedzi nie są odrębnym narodem i nie mają prawa do tworzenia swojego państwa. Wielu Rosjan już przekonali, niestety tej narracji ulegają też i nie – Rosjanie, niektórzy Polacy także.
Teraz o świętych. Nie sposób wyobrazić sobie historii Czechów (i Czech) bez św. Wacława, święto ma za dwa dni. I nie byłoby pięknej historii Węgrów (i Węgier) bez św. Stefana (16 sierpnie w liturgii). I nie byłoby bratniego narodu znad Dniepru gdyby nie św. Włodzimierz Wielki (15 lipca) i św. Olga (11 lipca).
Dobrze, Polska teraz. Nie mamy świętych królów u zarania naszej tożsamości narodowej, jedyną polską świętą na tronie pozostaje Jadwiga (ta od Jagiełły), św. Kazimierz Królewicz był tylko kandydatem do Wawelu. Nie sposób jednak wyobrazić sobie naszej historii bez świętych – na początku Wojciecha i Stanisława, potem właśnie Jadwigi (Uniwersytet w Krakowie, jeden z pierwszych na świecie). A współcześnie? Proszę bardzo – Albert Chmielowski, Maksymilian Kolbe, Karol Wojtyła (przy wszystkich uwagach krytycznych), Wyszyński i Popiełuszko.
I na koniec, gra wyobraźni, jest rok …2095. I toczy się właśnie proces beatyfikacyjny. Czyj? Jarosława? Donalda? Szymona (Hołowni)? Władysława (Kosiniaka)? No czyj? Hm, pożyjemy, zobaczymy. To znaczy z mojego peselu raczej – umrzemy, zobaczymy. Normalnie gruchniemy śmiechem! Gwarantuję!
Na zdjęciu, jeszcze Mietek (zanim ks. mi dopiszą) i Jan Paweł II (jeszcze przed beatyfikacją), Mietek z wąsami 😊