Sobota 19 sierpnia 2023
Warto w życiu trzymać się zasad, nawet jeśli wydają się dziwne. Podaję przykłady.
Kardynał Miloslav Vlk, nieżyjący już arcybiskup Pragi – którego miałem przywilej poznać – opowiadał kiedyś historię z wizytacji w jednej z parafii w Sudetach. Wioska zagubiona w górach, parafia mała, dodatkowo jeszcze w czasach komunizmu rzadko kto do kościoła chodził. Przed wieczorną mszą kardynał przeglądał notatki do kazania. Proboszcz wizytowanej placówki co chwila nerwowo popatrywał na kościół i wreszcie widząc skromną liczbę wiernych, zaczął przekonywać hierarchę: – Na kościele są tylko dwie panie, nikt więcej nie przyjdzie ekscelencjo, chyba nie warto głosić kazania … – Proszę księdza, mam taką zasadę, że zawsze mówię! – Ale ekscelencjo … – Skończmy temat, zasad nie zmieniam – uciął kardynał. Po mszy, w trakcie której Vlk wygłosił piętnastominutową homilię, proboszcz lekko się uśmiechał i kręcił głową. – A nie mówiłem, a nie mówiłem … – Co takiego, proszę księdza? – Ksiądz arcybiskup wybaczy, ale ta pani z lewej strony, to jest niestety całkiem głucha. A ta z prawej jest Niemką i nic nie rozumie po czesku … Kardynał popatrzył ze zdziwieniem na poczciwego księdza i odrzekł: – I co? Czy myślisz, że ja z tego powodu mam zmienić swoje zasady?
Przykład drugi, może trywialny, pochodzi z mojego doświadczenia. W czasie podróży samochodem mam zasadę, że kawę na stacjach benzynowych nalewam do własnej filiżanki. Bardzo nie lubię kawy w plastikach czy papierowych kubkach, gorący napój wchodzi jednak w jakąś reakcję z tymi materiałami, to raz. Dwa, że ograniczam zużycie plastiku czy papieru, co na pewno podoba się matce Ziemi. Tak samo robię z herbatą, do niej wożę większy kubek. W związku z tym, stając przy kasie pytam o ile mniej mam zapłacić, bo przecież nie zużywam plastiku czy papieru. Zwykle słyszę, że to niemożliwe, ale uwaga! Mogę wskazać dwie stacje, nazwę je po imieniu, gdzie policzono mi złotówkę mniej, raz na stacji Lotos, drugi na BP. Na Orlenie jeden pan próbował się nawet naśmiewać z mojego pytania o zniżkę, ale zastopowałem go tekstem – Pan wygląda na człowieka myślącego, no niech pan pomyśli …
Filiżanka na zdjęciu, podróżująca ze mną, jest lwowska, ta akurat z „Majsterni Czekolady”, wkrótce otworzy lokal w Warszawie.
I skoro już przy stacjach benzynowych jesteśmy, to jeszcze jedna moja mała zasada. Staram się jakoś po ludzku rozmawiać z obsługą, bo zwykle pakują jak automaty – „Ciastko do kawy? Hot – doga? Karta na punkty?”
Oczywiście nie mam karty, nie znoszę hot – dogów i ciastek. Raz próbowałem zażartować – „Czy mogę prosić bułkę z parówką?”. Odpowiedź – „A może być hot – dog?” I ostatnia historia, znalazłem się na stacji MOL (ta węgierska sieć, co kupiła część Lotosu), przy płaceniu znów żarcik:
– A mogę zapłacić forintami?
– Funtami? – dziwi się sprzedawca – Nie da rady!
– Forintami!
– Czyyyym?
– No dobra zapłacę złotówkami, ale proszę pozdrowić pana Orbana …
Chłopak podrapał się po głowie i sprytnie zmienił temat:
– O, a może płyn do spryskiwacza?
Trzymajmy się zasad, i dużo radości na weekend.