Piątek 18 sierpnia 2023
Demokracja ma swoje imprezy, co cztery czy pięć lat w Polsce, nazywane Wyborami. Właśnie rozpoczęły się już dość huczne przedbiegi, które mają wzbudzić w nas emocje i skierować nasze długopisy do odpowiednich kratek na kartach do głosowania.
Patrząc trochę z boku, kampania przedwyborcza jest nudnym spektaklem, nie ma w niej wielkich idei, jakichś porywających wizji czy rozgrzewających serca przemówień. Za kilka dni minie 60 lat od słynnego wystąpienia Martina Luthera Kinga z jego pamiętnym „I have a Dream”, które odwróciło na lepsze losy milionów czarnoskórych, nie tylko Amerykanów.
No, ale tu jest Polska i skazani jesteśmy na marny kabaret polityczny w wydaniu tuzów sceny politycznej znad Wisły i Odry. Niby coś się dzieje, ale – znowu ta moja dobra pamięć – bodaj dwie najważniejsze postaci naszego kabaretu czy dramatu, panowie Kaczyński i Tusk, występowali już w lepszych rolach. Internet potwierdzi, że nie tak dawno temu, bo 31 października 2005 roku, w poniedziałek wieczorem – mniejsza o to, że był to Halloween – w gdańskiej kurii na Oliwie panowie Jarosław Kaczyński i Donald Tusk, wspólnie najpierw się pomodlili w kaplicy a później imprezowali przez trzy godziny w towarzystwie ówczesnego metropolity nieodżałowanego abpa Tadeusza Gocłowskiego. Nie byłem przy tym, ale myślę sobie, był wieczór, postu nie było, kolacja u arcybiskupów zawsze smaczna (to wiem), może i toasty były.
Przypominając to, nie chcę drażnić i tak napiętych emocji stronników różnych ugrupowań politycznych. Członków tychże ugrupowań i ich sympatyków zachęcam do wzajemnej modlitwy za siebie, w zasadzie nie ja, ale Pan Jezus – Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują… Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?
