Sobota 17 września 2022
Staram się śledzić przebieg wojny w Ukrainie i wyciągać wnioski z jej przebiegu. Przyznaję, że od dłuższego czasu pomijam wypowiedzi „ekspertów”, „analityków” i „komentatorów”. Rozumiem, że oni wszyscy muszą zarabiać, a dziennikarze czymś karmić widzów, czytelników i słuchaczy.
Całe wspomniane grono na początku wojny licytowało się w obliczaniu długości oporu Ukraińców, pesymiści dawali naszym sąsiadom trzy dni, optymiści najwyżej dwa tygodnie. Obecnie trwają dywagacje czy Rosja rozsypie się jutro czy może trochę później. Obrazowo i skrótowo, najpierw posługiwano się głównie strachem (wielka armia rosyjska), teraz euforią (zwycięska ofensywa Ukrainy). Mamy to łykać i pewnie łykamy.
Każda wojna jest wielką niewiadomą i chyba żadna z tych, które toczyły się na przestrzeni ostatnich lat (mojego życia też) nie zakończyła się zgodnie z pierwotnymi założeniami. Zatem, to, co wiemy, bez pomocy ekspertów, analityków i komentatorów, można ująć następująco. Ukraina broni się niezwykle dzielnie i bohatersko, ostatni raz podobnie udało się to Afgańczykom, zarówno w starciu z Rosjanami jak i z Amerykanami. Dalej, Rosja po drugiej wojnie światowej nie osiągnęła żadnych większych sukcesów militarnych, chyba, że za takie uznamy stłumienie oporu dwumilionowej Czeczenii czy kradzież sporego kawałka Gruzji, ledwo czteromilionowej. Wiemy też, że w Polsce ożyła przepiękna solidarność, i narodu i władzy oraz to, że przywódcy Niemiec, Francji czy Włoch to niestety marni kunktatorzy, po cichu sprzyjający Rosji.
Piszę to wszystko z wielkim podziwem dla Ukraińców i z wielką nadzieją na ich zwycięstwo. I z przekonaniem, że z tej wojny narodzi się lepszy świat, bardziej sprawiedliwy i solidarny.