Poniedziałek 25 kwietnia 2022
Podczas wczorajszego obiadu paschalnego, w którym brały udział ukraińskie kobiety z dziećmi oraz nasze polskie, wolontariackie rodziny, polało się wiele łez.
Łez ukraińskich matek, często trzymających na rękach swoje małe dzieci. Nie było przy nich mężów, ojców dzieci czy braci.
Wydawało mi się, że jestem odporny na łzy. Zwykle uważam, że zamiast płakać lepiej coś zrobić. Jasne, że nie płakałem przy obiedzie, ale zrozumiałem, że niekiedy nie można zrobić nic więcej. I przypomniałem sobie łzy polskich matek, żon, sióstr i córek wylewanych po powstaniach narodowych i innych klęskach. I skojarzyła mi się jeszcze łza na obrazach Maryi, między innymi w Lublinie z r. 1949. I łzy mają pewnie w oczach matki rosyjskich nastolatków ginących w absurdalnej wojnie. I jeszcze łzy jerozolimskich kobiet na widok konającego Jezusa.
Wierzę jednak, że nadejdzie taki czas, kiedy – zgodnie z ewangeliczną zapowiedzią – Pan Bóg otrze wszelką łzę z ludzkich oczu. Z oczu ukraińskich kobiet także.