MAMY BRZOZOWIEC A POTEM TRAWNIK

Wtorek 15 marca 2022

Nieodwracalne zmiany zachodzą nie tylko w Ukrainie, wydaje się, że dotkną one całej Europy, a w największym stopniu Polski. Ostatni większy napływ ludności do Polski nastąpił w r. 1959, gdy wskutek umowy z ZSRR „repatriowano” w obecne nasze granice prawie 33 tysiące rodaków, żyjących na wschód od Bugu. Zasadniczo mieliśmy wtedy do czynienia z ostatnim przymusowym wysiedleniem, głównie na tzw. „Ziemie odzyskane”.

Oczywiście, w ostatnich latach po r. 1989 przewijają się bądź osiadają w Polsce obywatele różnych krajów, nie ma to jednak charakteru masowego ani przymusowego. Teraz, te kilka milionów Ukraińców (na razie w przewadze Ukrainek z dziećmi), przebywać będzie w Polsce raczej długo, a ci ze wschodu, zza Dniepru, nie będą mieli po co wracać. Pewnie nie dojdzie do ukrainizacji Polski, tak jak nasi emigranci nie spolonizowali Ameryki. Ważne jest jednak, aby nasza gościnność była nastawiona na zżycie się z przybyszami, tak, aby zapobiec powstawaniu ukraińskich enklaw, odciętych od głównych nurtów społecznych, kulturowych i ekonomicznych. Przypuszczam, że liczba obywateli polskich pochodzenia ukraińskiego znacznie wzrośnie bo dopóki Polska jest w Unii Europejskiej i NATO, jest u nas względnie bezpiecznie.

Językowo jest i będzie barwnie, od dawna mnie zachwycało, że marzec po ukraińsku to (mniej więcej) „brzozowiec”, maj zaś to „trawnik” a październik „żółcień” (tłumaczenia moje własne). Prawda, że trafne i wesołe te bratnie miesiące?

Nie umiem rzecz jasna przewidzieć jak dalej potoczą się losy ukraińskiej diaspory w Polsce, wiem jednak, że jej obecność jest błogosławieństwem, nie tylko ze względu na szybką poprawę demografii.

PS. Jutro przeczytacie tu o innych pięknych rzeczach, jakie się u nas dzieją. I nawet na niektóre będziecie zaproszeni!

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.