Czasu na modlitwę jak zwykle mamy mało, Pan Bóg też to rozumie. I nie chodzi Mu o długość. Raczej o to, abym przylgnął do Niego. I nie każdy z nas jest twórcą kunsztownych rozmyślań. Tradycja przechowała – na szczęście – krótką formułę tego, co najważniejsze.
Sprawdziłem, zamknąwszy oczy wystarczy 60 sekund, aby przylgnąć do Niego. W drodze do pracy, w przerwie między zajęciami, zdejmując ręce z klawiatury, wynosząc śmieci, krojąc cebulę do jajecznicy, gasząc światło w pokoju dzieci. Sześćdziesiąt sekund.
Wierzę w Ciebie, Boże żywy, w Trójcy Jedyny
prawdziwy.
Wierzę, coś objawił, Boże, Twe słowo mylić nie może.
Ufam Tobie, boś Ty wierny, Wszechmocny i
miłosierny.
Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie.
Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko
miłuję.
Nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty Dobro nieskończone.
Ach, żałuję za me złości, jedynie dla Twej
miłości.
Bądź miłościw mnie grzesznemu, dla Ciebie odpuszczam bliźniemu.