Mniej więcej wiem co się dzieje wokół mnie, trochę słucham i oglądam. Emocje, które eksplodowały na ulicach polskich miast mają pewnie wiele przyczyn, martwię się, że race i petardy zastępują racje i argumenty. Dzięki sile mediów społecznościowych pandemia w kilka dni zeszła na drugi plan, a przecież chyba najgorsze jeszcze przed nami. A pandemia to bardzo konkretne losy osób chorujących, ich bliskich, nerwy, niepokój i obawa o przyszłość.
Na naszych ulicach, oprócz wielkich spraw dzieją się też rzeczy z pozoru banalne. Czasem mam możliwość uczestniczyć w nich, co przywraca mi właściwą perspektywę. Wczoraj wieczorem spotkałem grupkę bezdomnych, rozmawiali wyraźnie podekscytowani. Zagadnąłem, okazało się, że cena za kilogram puszek po napojach wzrosła z 2 zł 70 gr na całe 3 złote, to pierwsza podwyżka na skupach od pół roku. Ci bezdomni odwalają solidną robotę dla miasta, sprzątają setki kilogramów puszek. Trzydziestogroszowa podwyżka to dla nich znacząca poprawa budżetu, w skali tygodnia może zamienić się w zakup „sklepowych” papierosów.
Cały świat, sprawy wielkie i trzydziestogroszowe, zamykam w dawnej, prostej modlitwie:
Wszystkie nasze dzienne sprawy,
Przyjm litośnie Boże prawy;
A gdy będziem zasypiali,
Niech cię nawet sen nasz chwali.
Twoje oczy obrócone,
Dzień i noc patrzą w tę stronę,
Gdzie niedołężność człowieka,
Twojego ratunku czeka.
Odwracaj nocne przygody,
Od wszelakiej broń nas szkody,
Miej nas wiecznie w twojej pieczy,
Stróżu i Sędzio człowieczy.