Ksiądz Józef Dmochowski, proboszcz z Motycza, najmniej chyba spodziewał się, że Mszę Świętą odpustową odprawi na zgliszczach swojego kościoła. Na miesiąc przed wspomnieniem Matki Bożej Anielskiej, w poniedziałek 11 lipca 1994 r., kościół w Motyczu spłonął prawie doszczętnie.
„Jeżeli wierzycie w tamten, lepszy świat – chrześcijańskie świnie, to wynoście się z tego świata. Życzymy konsekwencji i odwagi” – tak na jednej ze ścian spalonej świątyni podpisali się „Anarchiści – Indywidualiści”, sprawcy podpalenia. Na innym miejscu sygnowali, że są z „Anarchistycznego Frontu Religijnego”.
Początek lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku obfitował w agresywne napaści wobec Kościoła w Polsce. Po kilku latach od ponownego powrotu do niepodległości (1989), gospodarka była w ostrym kryzysie, ludzie zarabiali mało i bali się kolejnych reform, do władzy wrócili komuniści pod szyldem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Polakom nie spodobało się także przesłanie św. Jana Pawła II z Jego pielgrzymki do Ojczyzny z roku 1991, w którym stanowczo przypomniał Dekalog. W przestrzeni publicznej powrócił temat aborcji, ze wskazaniem na Kościół jako źródło zniewolenia kobiet. Nastroje antyklerykalne i antyreligijne podsycały media, chętnie pokazujące Kościół i księży jako przyczynę narodowych kłopotów. W tej atmosferze dochodziło do napaści na plebanie, profanacji cmentarzy, malowania obraźliwych napisów – z najbardziej nośnym „Księża na księżyc!” – i licznych podpaleń kościołów i kaplic.
Bp Ryszard Karpiński, wówczas wikariusz generalny naszej diecezji, napisał w komunikacie po pożarze, że „niemal codziennie spotykamy się z zarzutami i wątpliwościami, z buntem i wrogością wobec Boga i Kościoła, i to zarówno w sprawach dogmatycznych, jak i moralnych (…) Na wszelki sposób nasila się kampania, której celem jest nie tylko sama walka z Kościołem, ale też propagowanie zasad ateistycznych, antynarodowych, antyludzkich, propagowanie wzajemnej nienawiści i wrogości, zmierzających do cywilizacji śmierci.”
O PORANKU ŚWIĄTYNIA SPŁONĘŁA
Drewniany kościół stał w Motyczu od roku 1918, przeniesiony tu z Zemborzyc. Kilkukrotnie remontowana i odnawiana świątynia wyposażona była w piorunochron, tamtej nocy nie było burzy i piorunów. Rankiem 11 lipca 1994 r. modrzewiowe ściany kościoła stanęły szybko w ogniu, płonęły ławki, feretrony, chór, organy. Pożar objął także ołtarz główny i boczne, ten dedykowany św. Stanisławowi Kostce zgorzał całkowicie wraz z obrazem przedstawiającym świętego. Obraz Matki Bożej Anielskiej został mocno uszkodzony, po pożarze zastąpił go nowy. Na drzwiach kościoła sprawcy pozostawili napis wielkimi literami wykonany czarną farbą – „BÓG NIE ISTNIEJE”.
Po miesiącu policja ujęła sprawców. Dwaj młodzi ludzie, 14-letni Marcin i 17-letni Jurek poznali się w Bielsku Białej w „Nadziei”, ośrodku prowadzonym przez księży salwatorianów, założonym z inicjatywy absolwentów KUL pod kierunkiem wybitnego psychologa ks. prof. Czesława Cekiery. Ośrodek niósł i niesie nadal pomoc dzieciom i młodzieży uzależnionej od alkoholu i narkotyków. Od używania tych ostatnich oduczali się w „Nadziei” podpalacze kościoła w Motyczu. W wakacje 1994 r. podopieczni placówki wraz z opiekunami wypoczywali w domu rekolekcyjnym sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi w Łabuniach, pod Zamościem. Stamtąd 10 lipca uciekli w świat, niestety dawkowali sobie butapren (klej) i w psychodelicznym amoku najpierw obmalowali budynki kościoła i dzwonnicy w Motyczu, a potem podłożyli ogień. Starszy ze sprawców został ukarany 5-letnim więzieniem, młodszy trafił do Schroniska dla Nieletnich w podlubelskim Dominowie.
Po dwóch latach od tamtych wydarzeń parafianie w Motyczu modlili się już w murowanym kościele. Abp Bolesław Pylak poświęcił nową świątynię 4 sierpnia 1996 r., znalazły się w niej odrestaurowane ołtarze a także wspomniany nowy obraz Matki Bożej Anielskiej, namalowany przez p. Urszulę Parafianowicz z Puław.
W latach 1989 – 1998, pierwszym dziesięcioleciu wolnej Polski, pożary dotknęły 62 kościoły i kaplice na terenie kraju, katolickie i prawosławne, jedną synagogę. Przyczyną ponad połowy były podpalenia bądź próby podpaleń. W Wielki Czwartek 1995 r. ktoś usiłował podpalić kościół św. Jadwigi Królowej na lubelskim Czechowie, wcześniej w r. 1994 z nieznanych przyczyn wybuchł pożar w klasztorze sióstr Salezjanek w Garbowie. Wreszcie w r. 1996 spłonie doszczętnie drewniany kościół w Księżomierzy, tym razem wskutek nieostrożności elektryków.