Pewna mądra żona dowiedziała się o swoim nowotworze. W szpitalu zaraz odwiedził ją wierny od ponad trzydziestu lat mąż. Wzięła go za rękę, spojrzała najgłębiej jak umiała w oczy i zapytała, choć znała dobrze odpowiedź:

– Kochasz mnie?
– Tak było, jest i będzie!
– Dziękuję ci za te wszystkie róże, tulipany, stokrotki i goździki. Nigdy ci nie mówiłam, że nie cierpię goździków. I za tę sukienkę z chmurkami, choć najbardziej lubię w paski. Ale teraz muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć, najważniejszego.
– Oczywiście, mów. Słucham jak zawsze …
– To słuchaj, jeśli mnie kochasz, to módl się za mnie. Módl się najmocniej jak umiesz. Dobrze?
– Dobrze …
– Jeśli mnie kochasz, to módl się za mnie. I nie tylko teraz!
– Jak to nie tylko teraz?
– Nie tylko teraz! Najmocniej jak już umrę. Módl się za mnie, jeśli mnie kochasz. Teraz, w godzinę mojej śmierci i potem najmocniej jak umiesz!