Dlaczego wierzę w Ewangelię i próbuję według niej układać życie? Najpierw dlatego, że jest to piękny i prawdziwy projekt, choć bardzo trudny. I dlatego, że jego celem jest życie wieczne.
Życie mam jedno, niepowtarzalne, projekt na nie musi być wielki.
Po latach praktykowania Ewangelii wiem, że jest ona projektem dla zakochanych. Dla zakochanych w górach i zapatrzonych w bezkres morza. Dla zakochanych w niezapominajkach i urzeczonych pełniami księżyca. Dla zakochanych w ludziach i ich zwykłych sprawach. W tym wszystkim, co jest do pokochania, żyje Pan Bóg. A w Nim jest jeszcze inne życie, to wieczne. Najlepszy projekt jaki znam.
Ewangelia na dziś:
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.
Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».
(Łk 14,25 – 33)