W historii naszego narodu bywały okresy, kiedy mogliśmy liczyć tylko na wiarę w opiekę Maryi. Tak było w czasie wojen ze Szwedami w XVII w., a jeszcze bardziej przez ponad 120 lat rozbiorów. Przypomnę, że wtedy nie mieliśmy żadnych sojuszników czy sprzymierzeńców (poza symbolicznym wywoływaniem polskiego ambasadora w Konstantynopolu), a jednak przetrwaliśmy jako naród. Nikt też nam nie pomógł w okresie drugiej wojny światowej i po niej. Ufaliśmy, że nie opuszcza nas tylko Maryja.
Nie można wykluczyć, że trudne chwile dla Polski przyjdą w przyszłości, jest to nawet coraz bardziej realne. Liczenie na sojusze jest naiwnością pozbawioną podstaw w historii i znajomości współczesnych realiów ekonomicznych – nikt nie ma interesu w tym, żeby nas bronić swoim kosztem.
Nasilające się obecnie profanacje wizerunków Matki Bożej w Polsce, tłumaczone swobodą artystyczną i wolnością poglądów, nie są groźne dla wiary, są raczej płytką herezją, dobrą dla ludzi o skromnym zasobie wyobraźni. Szkodzą natomiast poczuciu jedności i tożsamości narodu, mamy znaki, symbole i wartości, które pozwalały nam przetrwać i które trzeba zachować, aby nie rozpaść się w przyszłości.
Dlatego dzisiaj, w uroczystość NMP Częstochowskiej, modlę się za Polskę przez wstawiennictwo Tej, która była z Polakami w najtrudniejszych chwilach dla nas i Która pozostanie z nami w przyszłości.