Środa 18 lipca 2018 Karol zmarł w roku 2006, na białaczkę, miał wtedy zaledwie 15 lat. Wkrótce pewnie zostanie ogłoszony błogosławionym oraz patronem Internetu.
Piszę dziś o włoskim chłopaku Carlo Acutis, trwa proces jego beatyfikacji. Fascynował się Internetem, pozostawił po sobie nieźle przygotowane strony, poświęcone m.in. objawieniom maryjnym i cudom eucharystycznym, możecie je sobie pooglądać tu http://www.carloacutis.com/, jest wersja w języku polskim.
Bardzo głęboko przeżywał swoją wiarę, od 12 roku życia codziennie uczestniczył we Mszy Świętej i przyjmował komunię, nazywał ją „autostrada del cielo”, autostradą do nieba. Praktykował częstą adorację i różaniec, w mediolańskej stołówce Caritas rozdawał posiłki ubogim, pomagał też w salezjańskim oratorium. Od czasu do czasu próbował grywać na saksofonie, nie stronił też od gier internetowych. Chorobę i śmierć przeżywał całkowicie świadomie, a swoje cierpienia ofiarowywał za Kościół i Papieża. Zgodnie ze swoim pragnieniem pochowany został w Asyżu, „blisko św. Franciszka”.
Taki życiorys chłopaka z przełomu XX i XXI w. trochę zatyka. To nie bigoteria, to normalny chłopak naszych czasów, obyty z siecią. I jeszcze jedna rzecz, mnie najbardziej zdumiewająca. Carlo pozostawił po sobie niewiele tekstów, ale w jednym zawarł głęboką prawdę o naszych czasach – „Wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako fotokopie”.
Uff, właśnie Internet grozi płytkim i bezmyślnym powielaniem pustki, plew i absurdów. Czytamy te słowa przyszłego świętego, jako żywi, z szansą, żeby jeszcze przeżyć swoje życie, bez plagiatu.