Piątek 15 grudnia 2017 W naszej wierze jest zwykle furtka ucieczki, opatrzona napisem: „A jeśli Boga nie ma …” Pokolenie współczesne Jezusowi widząc ascetycznego Jana Chrzciciela, rzadko jadającego i nie pijącego wina, odrzucało go przyklejając etykietkę opętanego. Jezusa odrzucali, z tego powodu, że nie stronił od wina i ucztowania. Zawsze znajdzie się jakiś argument, aby wątpić.
Zostawiamy sobie w wierze marginesy ucieczki – „Być może..”, „Tak, ale …”, „Nie do końca …”, „A jeśli …”, „Nigdy nie wiadomo …”. Zamieniamy wiarę w grę, nie idziemy na całość, w 90% żyjemy tak, jakby Bóg istniał, pozostawiając sobie 10% możliwości na Jego nieistnienie (bardziej odważni stawiają na 50% – 50%). Chcemy ostatecznie wygrać, dlatego trzymamy się jednocześnie obydwu wariantów.
Przeżyjemy jakoś te Święta, zaśpiewamy „Bóg się rodzi”, ale gdzieś w kącie duszy trzymamy bożka niewiary, który szepce: „Hm, a kto to wie jak było naprawdę …”
Boże Narodzenie jest zaproszeniem, aby wyjść z gry, z rozdwojenia, aby uwierzyć całym sobą, duszą i ciałem, głową i sercem. Na sto procent.
Jezus powiedział do tłumów:
«Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przesiadujących na rynku dzieci, które głośno przymawiają swym rówieśnikom: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wy nie zawodziliście”. Przyszedł bowiem Jan, nie jadł ani nie pił, a oni mówią: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy, je i pije, a oni mówią: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny».
(Mt 11, 16 – 19)