Poniedziałek 17 lipca 2017 Przed laty zbieraliśmy całą rodziną len. Trzeba było zaczynać wcześnie rano, wraz ze wchodem słońca, kiedy na włóknach leżała jeszcze rosa łatwiej było wiązać je w snopy. Kilka godzin w pochyleniu, często w ręce wbijały się ostre paździory i to tak, że pod koniec sezonu na nadgarstkach powstawało coś w rodzaju naturalnego tatuażu. Ciężka praca.
Co jakiś czas babcia zachęcała wszystkich opowiadaniem, że trzeba zebrać ten len, bo z niego będą potem piękne koszule, zasłony, pościele, prześcieradła i ręczniki. Czułem, że moja praca ma sens, że zmęczenie, utrudzenie prowadzi do czegoś dobrego i pięknego.
Chciałbym, żebyście pamiętali, że wasze klikanie w komputerach, machanie miotłą, mycie naczyń, negocjacje z marudnymi klientami, układanie kostki brukowej, upominanie niesfornych dzieci czy kasowanie biletów w miejskiej komunikacji, ma sens. Prowadzi to wszystko do czegoś dobrego i pięknego. A w samej głębi nasza praca, ciężka i mozolna, to uczestnictwo w dziele samego Pana Boga, dziele zbawienia. Dobrego, pracowitego tygodnia dla wszystkich!