Środa 21 czerwca 2017 Tuż przed śmiercią Jezus został wyprowadzony przez giermków Piłata na balkon swojej rezydencji, a namiestnik obwieścił: Oto człowiek (J 19,5).
Przypomnę, że w tym momencie Jezus był okryty purpurowym płaszczem, miał na głowie koronę z cierni (parodia królewskich atrybutów), miał za sobą policzkowanie ze strony sług arcykapłanów i rzymskich żołnierzy, przyjął też na siebie razy z biczów.
Być może Jego twarz była spuchnięta, poraniona, zadrapana. Właśnie wtedy padają słowa Piłata: Ecce homo, Oto człowiek.
Z biegiem lat coraz bardziej przekonany jestem, że zwykle nosimy maski ludzi zadowolonych, pewnych siebie, prących do przodu, niemal nieśmiertelnych. Prawdę o nas odsłania dopiero – zdzierając maski – strach, ból, samotność, choroba, odepchnięcie, bliskość śmierci.
Kiedy spotykam i rozmawiam z ludźmi bez masek, uchodźców, więźniów, bezdomnych, samotnych (i najczęściej starych), chorych, biorę najlepsze lekcje z antropologii, nauki o człowieku. Zdobywam także bezcenną wiedzę o sobie samym.
Dołączam słynny obraz Ecce Homo, autorstwa św. Brata Alberta Chmielowskiego.