JAN IKSIŃSKI NIESIE CIEPŁO NA ŚWIĘTA

Środa 30 listopada 2016 Kaloryfery mamy już ciepłe, prądu chyba nie braknie, przeżyjemy do wiosny. Jakby trzeba było rozpalać codziennie piece, najpierw suchym drewnem, potem grubszymi polanami, wreszcie wrzucać do rozgorzałego paleniska węgiel, pewnie większość z was pomarzłaby srogo. Ja nie, bo wiem jak się to robi.

Doskonale radzi sobie z tym pani Beata i to od wielu lat. Mieszka na wsi z mężem i starszymi rodzicami. Mąż jest na rencie, rodzice na skromnych emeryturach. Ona, najzdrowsza ze wszystkich, codziennie rano, zaraz po piątej, rozpala piec od centralnego ogrzewania i później do nocy pilnuje, żeby trzymał temperaturę. Nie wie czy w tym roku będzie miała czym palić.  Żartuje, że na wsparcie rodziców chętnie by wzięła jakieś pięćset plus.

Przez ostatnie cztery zimy (dobrze, że słabe) w okolicy Świąt zajeżdża pod jej dom samochód z toną węgla. Panowie przywożący czarne bryły wiedzą do kogo mają je dostarczyć, a w danych nadawcy widnieje „Jan Iksiński”. Każdy może tak się nazywać, tona węgla z dowozem kosztuje w granicach 700 zł.

Pani Beata z rodziną ma różne przypuszczenia, ale jak dotąd nie ustaliła nazwiska darczyńcy. Niemniej codziennie prosi Pana Boga, aby błogosławił panu Janowi Iksińskiemu, a Pan Bóg chyba już wie o kogo chodzi. Chyba, że faktycznie o Iksińskiego.

Wraz z Bożym Narodzeniem przyszło do nas dobre ciepło, jakaś nuta życzliwości wzajemnej, mądrej troski o drugich.

Za dwa tygodnie odwiedzę panią Beatę i jej rodzinę, jakby się okazało, że pan Iksiński z jakichś powodów nie może w tym roku zamówić tony węgla, spodziewajcie się jakiegoś maila lub telefonu. W końcu każdy z nas może być Janem Iksińskim.

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.