Wtorek 25 października 2016 Pewien Jakub (bo dlaczego zawsze Icek?), Żyd dorobił się niemałej fortuny, ale miał konflikt z żoną. Nie dogadywał się z nią, codziennie się kłócili, czasem nawet z wrzaskiem. Na dodatek żona Jakubowa coraz częściej chorowała. I na drugi dodatek – zdaniem Jakuba – psuła jej się uroda.
Jakub poszedł do rabina z listem rozwodowym w kieszeni, opowiedział o swoich dramatach i zapytał o radę.
Rabin słuchał i słuchał, potem podszedł do kuchni i przyniósł duży tasak. Wyciągnął drżącą prawą rękę i zachęcał gościa:
– Jakub, ty się patrz, utnij mi tę rękę. Cała drży, rozlewam herbatę, ledwo pól kilo w niej udźwignę, same kłopoty …
– Rabbi! Nie ucina się ręki! – zaprotestował przyszły rozwodnik.
– Masz rację, Jakubie, ale Ty właśnie chcesz to zrobić!