Wtorek 9 sierpnia 2016 Późnym wieczorem 9 sierpnia 1991 r. w peruwiańskim Pariacoto rozległy się strzały. Kule trafiły w tył głowy dwóch młodych polskich franciszkanów, o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. Indiańskie osiedla rozsiane w Czarnej Kordylierze (pasmo w Andach) były opanowane przez Świetlisty Szlak, bliską komunizmowi bojówkę próbującą przez wiele lat dokonać rewolucji w Peru. Strzelając do polskich zakonników partyzanci krzyczeli: Tak umierają lizusy imperializmu.
W ubiegłym roku o. Zbigniew i o. Michał zostali beatyfikowani i możemy ich wzywać jako wstawienników. Nie żyli długo, Zbigniew 33 lata a Michał 31. Pod swoją opieką duszpasterską mieli indiańskie 72 wsie i osiedla. Oprócz duszpasterstwa wspomagali szkoły i biblioteki, propagowali programy profilaktyczne przeciwko cholerze, nie zdążyli dokończyć instalacji doprowadzającej wodę do kilku miejscowości. Szczególnie aktywni byli w zdobywaniu żywności w okresach dotkliwych suszy. Kilkukrotnie ostrzegano ich przed niebezpieczeństwem śmierci.
Czytam o pierwszych ofiarach śmiertelnych z powodu łapania pokemonów. Czytam o nudzie, która coraz więcej ludzi wysyła na niebezpieczne zabawy, żeby wyzwolić choć trochę adrenaliny. Czytam o kolejnych zabitych wskutek szalonej jazdy samochodami.
Życie ma sens wtedy, gdy dajemy siebie innym. I śmierć ma sens, jeżeli żyjemy dla kogoś, dla Indian w dalekim Peru, dla szczęścia dzieci i wnuków, dla pomnożenia nadziei ludzi, których codziennie spotykamy.