Czwartek 18 lutego 2016 Nikt do niego nie dzwoni. Nikt nie zapyta jak się czuje. Nikt do niego nie zagląda, najpierw z powodu braku domu, ale nawet jakby miał własny kąt też by nikt nie zaszedł.
Ma na imię Piotr. Choruje na nogi, serce i wątrobę, dużo tego, za dużo też ma alkoholu za sobą i w sobie. Na obu rękach i nogach ma już trochę zasklepione rany, po świerzbie i ukąszeniach wszy.
Od czasu do czasu przychodzi z psem przybłędą. Pies nie ma imienia ale lubi Piotra, zawsze może liczyć na pogłaskanie.
Mało odkrywcze to moje spostrzeżenie. Przypomniałem sobie, że o jednym takim mówił już Pan Jezus. Nie o Piotrze ale o Łazarzu, do którego „psy przychodziły i lizały jego wrzody” (Łk 16,19-31). Mam nadzieję, że pamiętacie jak ta historia się kończy.