OBYŚCIE ZESZLI NA PSY

Wtorek 27 października 2015

Ktoś zszedł na psy, mówimy. Ma pieskie życie. A potrzebne to komu jak psu na budę. Nie dla psa kiełbasa. I słynny pies ogrodnika, co sam jabłek nie zje i drugiemu nie pozwoli. Nie wiem skąd tyle negatywnych odniesień do psów w języku polskim.

Wielu z was ma pewnie psa albo – tak jak ja – sympatyzuje z jakimiś czworonogami. Niektórzy niepotrzebnie określają swoje psy mianem „zły”. Przypomina mi się pewna historia, początkujący w języku polskim Amerykanin przechodził obok ogrodu, w którym zobaczył piękne, dojrzałe gruszki. Przy furtce odczytał napis: „Uwaga! Zły pies!” Uruchomił logikę i śmiało ruszył po gruszki w przekonaniu, że „zły pies” to taki, co nie zaszczeka, nie pilnuje i oczywiście nie gryzie; coś na podobieństwo złego roweru, na którym nie da się jechać. Potem na chirurgii dowodził, że powinniśmy pisać „Uwaga! Dobry pies!”, bo dobry to pilnuje, szczeka i oczywiście gryzie intruza.

Moja sympatia do psów ma mocne korzenie w Ewangelii. W scenie opisującej Łazarza, konającego z głodu pod pałacem bogacza, jedynymi miłosiernymi stworzeniami są psy: „Psy przychodziły i lizały jego wrzody”. Losem Łazarza nie przejął się bogacz, nikt z jego służby, żaden z gości. Jest coś przejmującego w obrazie psów, okazujących na swój sposób miłosierdzie.

I w tym kontekście, życzę sobie i wam, obyśmy zeszli na psy.

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.