Wtorek 21 lipca 2015
To chyba było dwa dni temu. Przy drodze trwały już żniwa, poczułem zapach świeżego zboża. A jak zboże, to chleb i radość, że będzie dobrze i nie będzie głodu. Przechowałem z dzieciństwa ten zachwyt nad świeżym zbożem. Pamiętam, że kilka dopiero co wymłóconych ziaren braliśmy zawsze do ust i żuliśmy. Pycha! – chrupki i chipsy w porównaniu z pszenicznym ziarnem to coś jak prezent dla wroga. Nie piszę tu jednak sielankowej ballady.
Smakowałem już tegoroczne truskawki z gruntu, czereśnie i wiśnie (prosto z drzewa), morele i papierówki, sałatę z grządek i cebulę, wyrośniętą na dobrym naturalnym nawozie.
Widziałem też radosne gromady dzieci, pluskające się w jeziorze, a wesołe i gorące słońce podgrzewało wodę jak w sam raz.
Na niebie żadnej chmury. Na niebie nie było też żadnego samolotu z ładunkiem śmiercionośnych bomb. Nad jeziorem szmerał wiatr w trzcinach, nie było słychać świstu ani jednej kuli.
Przypomniałem sobie niedawną rozmowę na Ukrainie, z jednym z uchodźców z Donbasu. Tam też już pora na żniwa i na zrywanie pierwszych śliwek. Tylko zanim się wyjdzie w pole lub do sadu, lepiej wpierw popatrzeć na niebo co się dzieje i posłuchać czy akurat zabłąkana kula nie zechce zagościć w naszym sadzie.
Drogie polskie siostry, drodzy polscy bracia, nie piszę sielanki. Piszę, aby przypomnieć, jak subtelnie i bez rozgłosu Pan Bóg nam błogosławi. Daje nam świeże zboże, dorodne papierówki i wcale się tym nie przechwala. Chroni nasze polskie niebo od bombowców a sady od nieproszonych zabłąkanych kul. I wcale nie wymaga pochwalnych hymnów. Choć jakieś ciche dziękuję wypadałoby Mu powiedzieć. Dziękuję Ci, dobry Boże.
27 responses to ZABŁĄKANE KULE I PAN BÓG