Środa 15 lipca 2015
Dopalacze na topie, temat na nudne wakacje jak w sam raz. Z konieczności śledzę dyskusje w tej kwestii, no i nie wytrzymuję, choć chciałbym pisać o czym innym.
Gazeta Wyborcza piórem Ewy Siedleckiej (z wczoraj, s. 4) sypnęła tuzinem zadziwiających rad i proroctw odnośnie dopalaczy. Teza zasadnicza autorki została wyłożona w tytule: „Zalegalizujmy posiadanie”. Dla poparcia tezy idą uzasadnienia. Na przykład: „Ludzkość odurzała się od zarania i będzie to robić po swój kres”. Nie znam żadnych przekonujących badań lub świadectw, które potwierdzałyby ten bon mot, nie wiemy jak było „u zarania” ludzkości ani jak będzie u jej kresu. W ogóle zdania typu, że „Ludzkość” czy „Cały świat” coś tam robią (nie robią), są łatwo falsyfikowalne i nie mają żadnego logicznego sensu. Co nie musi sprawiać, że takich zdań nie będzie się używać, zwłaszcza jak chce się dowieść jakiejś tezy. Zwrot „będzie to robić po swój kres” należy do kategorii proroctw, a z tymi zalecałbym ostrożność.
Następna rewelacja: „Kardynalną zasadą nowoczesnej polityki narkotykowej jest redukcja szkód. Pierwsza zasada to nie kryminalizować konsumpcji.” Rozróżnienie zasad na „kardynalną” i „pierwszą” jest wątpliwe, ale to najmniejsza wada w argumencie dziennikarki. Gorzej jest z „polityką narkotykową”, bo pojęcie to od razu zdaje się sugerować, że w kwestii narkotyków potrzebna jest tylko jakaś „polityka”, a samo ich branie to normalka. „Polityka narkotykowa” to pomysł tzw. Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, inicjatywy różnych środowisk, w jej Radzie Programowej znajdziemy dziennikarzy Gazety Wyborczej. Inicjatywa zasługuje raczej na bardziej oczywiste miano, dajmy na to Instytut Propagowania Narkotyków. A „nowoczesna polityka narkotykowa”? – wiadomo awangarda zwiększa siłę rażenia, nowoczesne to zupełnie co innego niż stare. Przy czym upierałbym się, że większą wartość ma to co mądre i sensowne niźli tylko nowoczesne. I dalej, że w tejże polityce kardynalną zasadą jest „redukcja szkód”. Będę obstawał, że bardziej nam potrzeba „polityki antynarkotykowej”, której jedną z zasad winno być eliminowanie przyczyn. Porządny lekarz nie tyle zbija temperaturę (leczenie objawów) co próbuje usunąć źródło infekcji.
I puenta pani redaktor, wręcz perełka: „Jedyną sensowną reakcją na plagę dopalaczy jest dekryminalizacja posiadania wszelkich substancji odurzających na własny użytek. Zdrowiej jest zapalić skręta poczciwej starej marychy, niż wziąć dopalacz.” To nie tak. Wcale nie jest to „jedyna sensowna reakcja”, ponieważ mamy państwo, setki i dziesiątki tysięcy urzędników i funkcjonariuszy, i jeśliby ich obudzić i popędzić do roboty, problem – zarówno dopalaczy jak i narkotyków – można byłoby istotnie zminimalizować. Ponadto, o co wołam od lat, niezbędna i pilna jest potężna zmiana systemu edukacji oraz wreszcie wychowywanie dzieci i młodzieży.
„Zdrowiej jest zapalić skręta poczciwej starej marychy, niż wziąć dopalacz”, twierdzi autorka. Poprowadziłem w życiu kilkanaście pogrzebów dziewczyn i chłopaków, którzy zaczynali od tego zalecanego przez panią Siedlecką skręta marychy. Kto ma w tej sprawie wątpliwości, niech zapyta matki i ojców, odwiedzających groby swoich dzieci, po przedawkowaniu.
Trzynaście lat temu, ówczesny minister finansów, Marek Belka, publicznie (zresztą też na łamach GW) oświadczył, że nie miałby nic przeciwko legalizacji handlu miękkimi narkotykami, o ile byłby opodatkowany, dodając jeszcze niebanalny argument – „Zawsze, gdy czuję zapach pieniędzy, reaguję pozytywnie”. Oprotestowałem tę wypowiedź pana Belki, wycofał się i przeprosił, dodał, że „nie przemyślał swojej opinii”.
Artykuł pani Siedleckiej kończy się wezwaniem: „Zamiast prężyć muskuły, władza powinna zacząć myśleć.” Bingo! Jak dowiodłem wyżej, władza czasem coś przemyśli (vide Belka). Zachęta do myślenia dotyczyć winna nie tylko władzy, dziennikarzy jak najbardziej także.
44 responses to LEPSZA MARYCHA CZY DOPALACZE?