JEZUS NIE WPIERWSZEJ LIDZE

Czwartek 12 czerwca 2015

Ignorancja święci triumfy coraz obfitsze. I to w całym świecie. Przypuszczałem, że jest to domena Amerykanów. Pamiętacie jak George Bush (drugi z kolei) bodajże w 2003 r. zadeklarował, że lotnictwo USA zmuszone jest zbombardować Iran. Po czym, wskutek interwencji asystenta, szybko się poprawił: „Oczywiście Irak”. W sumie mała pomyłka, jedna literka zamieniona. Lepiej jednak (ale wcale nie dobrze), że wspaniali amerykańscy lotnicy zrzucali bomby na pozycje w okolicach Bagdadu (reżim Saddama Husajna) niźli Teheranu.

Sam miałem wątpliwą przyjemność podziwiać ignorancję Amerykanów, jakieś 20 lat temu, w Teksasie. W domu parafialnym odbywało się zwyczajowe przyjęcie. Była także nauczycielka, młoda raczej i po tradycyjnym „How are you?” zapytała mnie:

 

– Where are you from? (Skąd jesteś?)

– From Poland! – odpowiedziałem dumnie.

– Poland? – zamyśliła się chwilkę pani professor – Yes! I know! This is a little city on the west of Russia! (Polska! Tak, wiem, to małe miasto na zachodzie Rosji!).

 

Nie wolno bić kobiet, nawet ignorantek, w ogóle nie wolno bić ludzi, więc obyło się bez przemocy, poprawiłem tylko na moment stan wiedzy mojej interlokutorki. Na moment, bo nie wierzę, żeby owa panna uwierzyła mi.

Trochę później, po wojnach z Rosją pojawili się w Polsce uchodźcy z Czeczenii, również w Lublinie. Udało się któregoś razu zabrać kilka rodzin nad jedno z jezior. Byli też postronni Polacy. Ktoś mnie rozpoznał i zapytał, co porabiam nad wodą. Odrzekłem, że jestem z grupą Czeczenów. A gość szczerze zadowolony zapytał dalej:

 

– Pięknie! Przyjechali na wakacje do nas?

 

Może niezupełnie na wakacje, bo musieli uciekać wskutek prześladowań, tłumaczyłem, ale nie sądzę, aby pan Bogdan mi uwierzył.

Mógłbym tak jeszcze dalej przytaczać przypadki z litanii do świętej ignorancji, ale dodam tylko jeden.

Niedawno w Warszawie odbywał się mecz finałowy o puchar Ligi Europejskiej pomiędzy FC Sevilla (Hiszpania) i Dnipro Dnipropietrowsk (Ukraina). Przyjechało kilkadziesiąt tysięcy kibiców, to dobra okazja do ewangelizacji. Jedna z polskich ekip ewangelizacyjnych, wśród której był mój młody znajomy, chodziła w koszulkach z napisem „I love Jesus!” („Kocham Jezusa!”). Szło o to, by ten skądinąd uniwersalny komunikat mógł dotrzeć i do Hiszpanów i Ukraińców i ewentualnie Polaków. Do Konrada, ubranego w taką koszulkę podszedł jakiś kibic i rozradowany oznajmił, że on także „love Jesus”. Zapodał jednak kłopotliwą wątpliwość czy Konradowi chodzi o Jesus Navas czy Juan Jesus. Wyjaśnię, że Jesus Navas jest byłym piłkarzem Sevilli (obecnie w Manchester City) i uwielbia go cała Andaluzja, a Sevilla przede wszystkim. Z kolei Juan Jesus, też bardzo znany, gra w Interze Mediolan i jest bodaj Brazylijczykiem, co nie powoduje sympatii u kibiców Sevilli.

Konrad szczerze próbował wyjaśniać, że w jego koszulce chodzi o Jezusa z Nazaretu. A kolega kibic zamyślił się i wycedził ze znawstwem:

 

– Hm, Nazaret, Nazaret … To na pewno nie jest klub pierwszoligowy!

 

Miał rację, sprawdziłem w Ligal HaAl (pierwsza liga izraelska) nie ma klubu z Nazaretu.

Itinerarium

24 responses to JEZUS NIE WPIERWSZEJ LIDZE


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.