Czwartek 29 maja 2014
Prawda została dziś zastąpiona sztuką narracji. Źródłowo „narracja” oznacza cokolwiek innego niż dziś stosowane znaczenie. Dziś narracja to opowiadanie o czymś, przy czym prawdziwość opowieści jest mało istotna. Ważne jest to czy narracja kogoś przekonuje i czy za jej pomocą można osiągnąć jakiś cel.
Mamy dziś w obiegu przynajmniej dwie narracje o katastrofie smoleńskiej, jest kilka narracji o rosyjskiej agresji na Krymie, ba, pojawiła się nawet nowa narracja o Powstaniu Warszawskim („Obłęd 44”, książka napisana w duchu zniekształcenia historii).
Nie mówimy już, że ktoś kłamie, tylko, że „posługuje się inną narracją”. W średniowieczu kara wyrwania języka za krzywoprzysięstwo hamowała w pewnym stopniu zapał do „innych narracji”. Kłamstwo dziś zyskało mocną pozycję i jest całkowicie bezkarne. Nawet w sądzie można zmienić zeznania. Jeśli ktoś cię okłamie i w dosadny sposób mu to wygarniesz, to ewentualne konsekwencje poniesiesz ty. Nie masz żadnej obrony przed kłamstwem. W niektórych dziedzinach, np. podatkowej, powstają podręczniki, które uczą jak skutecznie skłamać, żeby mniej zapłacić; zdolność manipulowania ludźmi za pomocą kłamstwa zyskała status „umiejętności wpływania na ludzi”. Ósme przykazanie w dekalogu przypomina trochę piękną brzozę w zasiekach krzewów ciernistych. Poza tym sankcje pośmiertne, że Ktoś nas Kiedyś rozliczy, nie są w modzie.
Za mistrzów „sztuki narracji” (i marketingu) uważa się Austriaków, którzy w zasadzie przekonali świat, że Hitler był Niemcem a Beethoven Austriakiem, choć było akurat na odwrót. Francuzi mienią się znawcami i mecenasami sztuki i dzięki tej narracji przetrzymują w zbiorach w Luwrze, skradzione przez siebie eksponaty (np. nijak nie da się dowieść, że Nike z Samotraki, starogrecka rzeźba, winna rezydować w Paryżu, Grecy także umieją troszczyć się o muzealia). Fantastycznie bogata Ameryka chwali się, że dobrobyt zawdzięcza energiczności i pracowitości swoich obywateli. W tej narracji opuszcza się fakt, że pierwsze pokolenia Amerykanów to w znacznej mierze bandy złodziei i morderców, łupiące i zabijające autochtonicznych Indian, a następne generacje też się nie przesilały w pracy, bo wykonywali ją czarnoskórzy niewolnicy, przez setki lat pozbawieni wszelkich praw.
Po zmartwychwstaniu Chrystusa, ci co widzieli Go znów żywego, mówili krótko: „Widzieliśmy Pana!”, „On żyje” (pierwsze wyznanie wiary było szokująco proste: „Jezus jest Panem”, wierząc w to miałeś zbawienie – Rz 10,9). Oczywiście, obok tych krótkich informacji, pojawiła się też próba „innej narracji”, wymyślona przez arcykapłanów: „Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu». Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego.(Mt 28, 12 – 15)
Ano trwa ta narracja, nawet niektórzy na jej podstawie habilitowali się.
Prawda to rzadka dziś przyjaciółka, może tym bardziej cenna. Bezcenna!
19 responses to PRZYJACIÓŁKA BEZCENNA