Sobota 11 stycznia 2014
Kazania należy mówić powoli, głośno i wyraźnie. I najlepiej krótko. Wiem to z doświadczenia, bardziej cudzego niż swojego. Niedawno jeszcze się bardziej w tym upewniłem.
Pani Halina, znakomita i zaradna babcia, już trochę po siedemdziesiątce, na stałe mieszka w Londynie, tym nad Tamizą. Na święta odwiedza dzieci, a przede wszystkim wnuki, w Lublinie, tym nad Bystrzycą. Wnuki wyciąga na msze do kościołów, bo chce posłuchać pięknej i duchowej polskiej mowy. Z jedną ze swoich wnuczek poszła na nabożeństwo i przed Bożym Narodzeniem.
Siadają po Ewangelii, uszy otwierają, aby sączyć naukę świętą, a tu ksiądz jak z rozklekotanego karabinu maszynowego i do tego pod nosem, cedzi jakieś teksty, które ledwo można dosłyszeć ale na pewno już nie zrozumieć. W ławkach szumek, ludzie dopytują co kaznodzieja mówi i o czym.
Wnuczka nie wytrzymuje i zagaduje babcię Halinę:
– Babciu, rozumiesz co on mówi?
– Nie! Ale spokojnie, ja to zaraz załatwię! – wojowniczo strzela babcia.
Po czym babcia Halina wstaje i tak głośno, żeby doszło do kaznodziei woła z połowy kościoła:
– Proszę księdza! Nic nie da się zrozumieć! Nie przyszłam do kościoła, żeby słuchać jakichś przepisów na ciasto! To nie jest kazanie!
I, nie żartuję, co się stało wtedy? W kościele rozległy się najpierw pojedyncze, a potem rzęsiste, oklaski! Rzecz jasna dla babci, nie dla wikarego. Ten wytrzymał do ostatnich braw, nabrał powietrza i po chwili ciszy (oby i refleksji) odpowiedział:
– Dobrze, ja już zaraz kończę.
Jak rzekł, tak uczynił.
Nie wiem czy nadejdzie niedługo wiosna w przyrodzie, ale wiosnę w Kościele pani Halina wywołała! I tak proszę Pana Boga: „Daj nam, choćby po jednej takiej babci Halinie na parafię …” Pewnie nie zechcecie babci Haliny naśladować, to chociaż dołączcie się do mojej modlitwy.
3 responses to JAK BABCIA HALINA WIKAREGO POUCZYŁA