Kazanie na Święto Podwyższenia Krzyż Sobota 14 września 2013
Krzyż zawsze mnie prostuje i porządkuje życie. Jego dwa ramiona wyciągają mnie z mętliku pozornych mądrości. Dookoła mnie dominuje pomieszanie, modny melanż prawdy i kłamstwa (obojętnie co, byle było skuteczne), dobra i zła (wszystko zależy od sytuacji, raz jest coś dobre, raz złe), piękna i brzydoty (co się komu podoba, to piękne). Potrzebuję krzyża jako zasady oczyszczającej i porządkującej życie.
Potrzebuję siły do wyboru prawdy, żeby precz odrzucić kłamstwo, półprawdy, niedopowiedzenia, przeinaczenia i „tak mi się wydaje”. Krzyż daje mi siłę do wierności dobru, w słowach, gestach i czynach. W dzieciństwie, na Boże Narodzenie przychodził do nas gwiazdor (lokalna wersja św. Mikołaja) i pytał czy byliśmy grzeczni. Po szybkim rachunku sumienia zawsze odpowiadałem dysząc: „Trochę grze … trochę niegrze …” Tamto dziecinne „trochę” było do wybaczenia, dziś wiem, że jest albo – albo, albo dobro albo zło. Pewnie jak każdy kuszony jestem wizją odkładania dobra (do wypowiedzenia, do zrobienia), bo to kosztuje, ograniczania go (przecież tracę wtedy czas i energię) i przypisywania sobie dobra nie swojego. Patrzę na krzyż, dwa ramiona, prosta sprawa, tak jak dobro albo zło.
Krzyż, ponad wszystko jest nie zmyśloną, najprostszą i pewnie dlatego najpiękniejszą opowieścią o miłości. Przy czym nie ma tu alternatywy miłość – nienawiść. Nienawiść jako twarz diabła jest łatwa do odgadnięcia. Wiemy, że nie przystoi nam nienawiść. Myślę, że miłość nie tyle przegrywa z nienawiścią, co raczej z obojętnością. Obojętność jest wyrafinowana, łatwo ją uzasadnić roztropnością – „bez szaleństw”, „bez przesady”. Obojętności chętnie sprzyja inteligentny dystans – „niech się zażynają i biją, nie jestem taki głupi”. Obojętność zasiewa w naszych sercach szyderczą wyższość nad innymi i nad historią – „Mam to w nosie, mam to w d….” Kiedy staję przy krzyżu rozpala się w moim sercu, myślach i siłach mocna wiara w miłość.
Stoję przy krzyżu, patrzę w górę i staram się kochać Boga. Patrzę w lewo i prawo, tak jak wskazuje belka poprzeczna i staram się kochać ludzi. Unoszę głowę, rozciągam swoje ręce i czuję, że istnieję na planie krzyża. Jestem w jego środku, tam gdzie belki się przecinają. Jestem w tym samym miejscu, gdzie w zenicie miłości był On. I chyba dlatego trwam przy prawdzie, dobru i miłości.
LITURGIA SŁOWA
(J 3,13-17)
Jezus powiedział do Nikodema: Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
15 responses to JESTEM NA ŚRODKU KRZYŻA