Kazanie na 20 niedzielę zwykłą 18 sierpnia 2013
Trochę w życiu już przeżyłem, a wciąż w zdumienie wprawiają mnie zmiany, jakie w szybkim tempie dokonują się dookoła. Od przedwczoraj trwa zabawa w urlop w cieniu śmierci. Myślę o Egipcie, gdzie codziennie ginie po kilkaset osób. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraźnie odradza wyjazd do tego kraju, niemniej część biur turystycznych nadal wysyła tam swoich klientów. Przysłuchiwałem się wypowiedziom niektórych moich rodaków, którzy pomimo ostrzeżeń, pojechali na wakacje do Egiptu. Argumenty szokowały: „Nie mieliśmy innego wyjścia, wykupiliśmy wczasy wcześniej”, „Szukałem alternatywy, ale w tej cenie nie było propozycji”.
Sto, dwieście kilometrów od słynnej Hurghady giną ludzie, leje się krew, ale ludziom to nie przeszkadza w urlopie. Zdrowy rozsądek nakazywałby wziąć pod uwagę niebezpieczeństwo. A przyzwoitość powinna powstrzymać przed wyprawą w okolice wojny. Moralność, choćby podstawowa, wymaga oderwania od swoich spraw i jakąś formę współczucia dla narodu, który przeżywa dramat wewnętrznego konfliktu.
Wymagam za wiele? Nie przypominam sobie – zachowując proporcje czasowe – aby w stanie wojennym w Polsce obcokrajowcy przyjeżdżali do nas na wywczasy. Jeśli widziałbym jakieś powody obecnego wyjazdu do Egiptu, to w charakterze misji rozjemczej lub jakiegoś konwoju z pomocą humanitarną. Urlop w takich okolicznościach zakrawa na tragifarsę. Ponad 8 tysięcy Polaków plażuje w egipskich kurortach, a całkiem niedaleko trwa krwawa jatka. Czy im to nie przeszkadza? Przywiozą ze sobą kolorowe fotki z Egiptu? Pachnie mi paranoją, urlop urósł do miary sensu życia.
Kiedy czytam o ewangelicznym ogniu, którym Chrystus chciał rozpalić świat, czuję, że pozostał po nim jedynie jakiś ledwo kopcący się knot. Przypuszczam, że polscy wczasowicze w Egipcie, chodzą normalnie do kościołów, ale może nikt w nich nie mówił, że urlop w takim czasie do Egiptu, to akt niemoralny i niesmaczny. Większym paradoksem byłby obecnie wypoczynek w okolicach Damaszku lub Kabulu.
Nie chcę czepiać się urlopów i wyjazdów. Modlę się, za siebie i za was, o ogień miłości, który oczyszcza serce, myśli i wyobraźnię. Ogień, który trzyma przy życiu.
Kazanie dźwiękowe: www.itinerraium.pl
Ewangelia
(Łk 12,49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.
18 responses to Z ŻYWEGO OGNIA KOPCĄCY KNOT