Poniedziałek 1 lipca 2013
Strach ma wielkie oczy a pewnie i wszystko wielkie. Rozmawiam dużo z ludźmi, boją się różnych rzeczy. Z dzieciństwa pamiętam nieustanny lęk dziadków i osób starszych, że znowu będzie wojna. Popatrywałem w niebo, zastanawiając się kiedy nadlecą samoloty wroga.
Potem przez wiele lat widziałem wielki lęk przed władzą (komunistyczną), lęk, żeby jej nie podpaść, bo jak ktoś podpadł, nie mógł w zasadzie liczyć na pomoc, aparat partyjny miał wszystko – milicję, służby bezpieczeństwa, prokuraturę, sądy, szybkie zwolnienia z pracy (np. za nieprawomyślne, niemiłe władzy poglądy). Jak ktoś podpadł władzy (a podpaść mógł zawsze), dostawał się w mechanizmy prześladowań, dotykających jego samego i najbliższych. Ten strach widziałem niedawno jeszcze na Kubie, gdzie na przykład odbierano dom lub mieszkanie rodzinom uciekinierów z wyspy. Każdy, kto decydował się na nielegalną emigrację (innej nie było), musiał liczyć się z bardzo dotkliwymi konsekwencjami dla swojej rodziny.
Lęki współczesne są bardzo powszechne. Ponoć wpisane są w naturę systemu opartego na grze rynkowej, w której jednym z podstawowych czynników jest ryzyko. Nigdy nie ma rozwiązań pewnych, bo nie wiemy jak zareaguje popyt, kursy walut i notowania na giełdach. A w związku z tym nie ma pewności pracy, trzeba dostosowywać się do zmieniających się okoliczności, przyszłość jest niewiadoma. W miarę pewną posadą są stanowiska sprzątaczek i stróżów nocnych, bo prawdopodobnie posadzki zawsze będą się brudzić a bram nadal trzeba będzie pilnować od zmroku do świtu.
Rośnie także, o ile się nie mylę, strach przed miłością, która zwykle dawała siłę przeciwko strachom. Dziś okazuje się, że wiele miłości to naprawdę nie-miłości, jakieś pomyłki i całkiem złudne wyobrażenia. Spotykam ludzi, którzy wstępują w związki małżeńskie, od początku z pytaniem – „Jak długo to przetrwa?”. Tak jakby „Ty i tylko ty, aż do śmierci” może jednocześnie oznaczać „Dwa, trzy lata, a potem to zobaczymy”.
Pisałem już o tym , ale przypomnę. Coraz lepiej rozumiem, dlaczego epoka Boga na Ziemi (wcielenie Chrystusa), rozpoczyna się od słów „Nie bój się …” (Maryjo – przy zwiastowaniu) i „Nie bójcie się …” (do pasterzy przy narodzeniu Jezusa). Rozumiem, dlaczego po zmartwychwstaniu pierwsze słowa skierowane przez Jezusa do zatrwożonych kobiet brzmiały: „Nie bójcie się!” (Mt 28,5). I rozumiem dlaczego Jezus tak często mówił do swoich uczniów: „Odwagi! Nie bójcie się!”. I rozumiem, czemu całe Pismo Święte kończy się wezwaniem: „Przestań się lękać!” (Ap 1,17).
Nie mamy żadnej gwarancji co do przyszłości, nie wiemy czy jakaś szalona głowa nie dąży do podpalenia świata, nie zawsze możemy być pewni ludzi, którzy zdają się być bliscy. Polecam jednak każdemu, na nowy dzień, nowy tydzień, nowy miesiąc i nawet na całe nowe półrocze, początek psalmu 27:
Pan światłem i zbawieniem moim
kogóż ma się lękać?
Pan obroną mojego życia:
przed kim mam się trwożyć?
18 responses to CAŁE ŻYCIE NIE LĘKAJ SIĘ