Kazanie na Wielki Poniedziałek
25 marca 2013
Tydzień nowy przed nami, przed wierzącymi Wielki. Nie przypuszczam, żeby był dla nas jakoś ważniejszy niż wszystkie poprzednie Wielkie Tygodnie. Wiemy, że w tym tygodniu mamy na pewno pójść ze święconką (sobota) i zerwać się w niedzielę o świcie (uwaga, żeby było jeszcze gorzej to czas zostanie przesunięty, i to w tę nielubianą stronę!) na rezurekcję. Kto nie zdążył jeszcze ze spowiedzią, naraża się na kolejkę i tak od ręki sprawy nie załatwi. Gorliwsi zejdą się jeszcze na czwartkowe umycie nóg, piątkowe ucałowanie krzyża i ognisko w sobotę wieczór.
W tym wszystkim jest wspólny mianownik – należy pójść do kościoła, wyjdzie na to, że w przypadku zwykłych wierzących 2 razy (święconka i rezurekcja), a w przypadku gorliwszych 5 razy. Żałuję, że świętowanie największych prawd naszej wiary zostało sprowadzone jedynie do chodzenia do kościoła, wbrew wskazaniom Ewangelii i nauce Kościoła. To duże i smutne zubożenie wiary. Ale przecież, zamiast wierności „obyczajom przodków” możemy zrobić sobie naprawdę Wielki Tydzień. I dotknąć tajemnicy Zmartwychwstania.
Ewangelia podpowiada, że Pan Bóg chce raczej miłosierdzia niż ofiary (np. Oz 6,6 lub Mt 9,13 lub dzisiejsza Ewangelia ), więc policzmy ile dzieł miłosierdzia mamy za sobą po całym Poście Wielkim. Ile? To sprawdzian naszej wiary. To z Ewangelii, a teraz jeszcze coś z nauki kościoła, świętej nauki, bo głoszonej prze błogosławionego Jana Pawła II, wkrótce świętego.
Prawie 10 lat temu (2004, „Mane nobiscum”) polski papież wołał o poszerzenie horyzontu naszej wiary: „Czyż zatem nie można by Roku Eucharystii uczynić okresem, w którym wspólnoty diecezjalne i parafialne w sposób szczególny postarają się zaradzić czynną braterską pomocą którejś z tak licznych form ubóstwa na naszym świecie? Mam tu na myśli tragedię głodu, który dręczy setki milionów istot ludzkich, mam na myśli choroby nękające kraje na drodze rozwoju, samotność starców, trudności przeżywane przez bezrobotnych, przeciwności losu znoszone przez emigrantów. Są to nieszczęścia, które dotykają też — chociaż w innej mierze — regiony zamożniejsze. Nie możemy się łudzić: tylko po wzajemnej miłości i trosce o potrzebujących zostaniemy rozpoznani jako prawdziwi uczniowie Chrystusa (por. J 13, 35; Mt 25, 31-46). To właśnie jest kryterium, wedle którego będzie mierzona autentyczność naszych celebracji eucharystycznych.”
Tyle papież i jego nauka. I to jest tak, Wielki Tydzień o tyle będzie Wielki i prawdziwy, jeżeli komuś zaniesiesz chleb albo zupę pomidorową (kapuśniak też jest dobry), o ile pójdziesz na godzinę pogadać ze starszym i samotnym dziadkiem, znajdziesz uchodźców z Czeczenii i zaprosisz na śniadanie w Wielkanoc (nie udawaj, że to taka polska świąteczna i rodzinna tradycja, gdzie tylko rodzinka ma się dobrze). Dobrze, dodajmy do tego więźniów, dzieci z ulic naszych miast i chorych psychicznie. O to chodzi!
22 responses to POMIDOROWA ALBO KAPUŚNIAK