ŻYCIE I LUDZI BIORĘ NA SERIO

Poniedziałek 11 marca 2013

 

 

Może i ktoś z was ma podobne wrażenie, że Ewangelia jest jak lustro, w którym mogę się przyglądać swojemu życiu. W czytanej  wczoraj przypowieści o Synu Marnotrawnym widzę siebie w tym nierozważnym młodym człowieku, ale czuję, że jestem wzywany do zajęcia postawy Miłosiernego Ojca. I jedna i druga historia, to moje życie.

Kiedy słucham kolejnej opowieści o faryzeuszu i celniku, którzy przyszli modlić się do świątyni i jeden od razu przechwalał się, że pości, daje jałmużnę i na szczęście nie jest zdziercą, oszustem, celnikiem i cudzołożnikiem, a drugi tylko w żalu bił się pokornie w piersi, to widzę siebie i w jednym i drugim bohaterze. I mógłbym tu dalej wymieniać te ewangeliczne lustra, dzięki którym lepiej siebie rozumiem i wiem jak żyć.

Znajduję jednak w Ewangelii takie sytuacje, które mnie złoszczą, ale dobrze, że są. I wcale nie myślę tu o małostkowości i tchórzostwie św. Piotra, nikłej wierze św. Tomasza, egoistycznych sprzeczkach apostołów, który z nich jest „the best” czy innych wpadkach umiłowanych uczniów. Nie osądzam także tych, którzy widzieli – albo nawet sami doznali – cuda Jezusa, a nie uwierzyli, były ich setki, nawet tysiące.

Co mnie naprawdę złości w Ewangelii? Nazwę to tak: cynizm podniesiony do rangi cnoty czy mądrości. Pierwszy przykład to saduceusze, którzy przyszli do Jezusa z piramidalnie absurdalnym pytaniem czyją żoną po zmartwychwstaniu będzie kobieta, która kolejno miała za mężów siedmiu braci (nota bene niespodziewanie po kolei umierających). Drugi przykład, to ziomkowie Jezusa w Nazarecie, którzy wykpiwali Go z poczuciem wyższości – przecież to syn cieśli (czyli w sumie prosty rzemieślnik), skąd u Niego ta mądrość i cuda (wiemy, że chodził z nami do tej samej, podłej wiejskiej szkoły!), wszak znamy Jego rodzinkę, tego Jakuba, Józefa, Szymona i Judę i matkę Mariam (przecież to przeciętna familia, ledwo wiążą koniec z końcem!). Trzeci przykład, to postawa arcykapłana Kajfasza, który – znając Pismo i tradycję swojego ludu – poradził, „że warto, aby jeden człowiek zginął za naród” (J18,14). Ostatni przykład to Herod, który na widok Jezusa „bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział.” Zdaje się, że Jezus zastosował tu zasadę, że z cynikami nie warto gadać. Efekt był jednak zadziwiający – „Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni.” (patrz Łk 23,8-12).

Przytoczone wyżej zdarzenia złoszczą mnie, ale dobrze, że zostały zapisane w Ewangelii. Uczą mnie, że życie i ludzi należy traktować poważnie, strzec się pogardy i mocno wierzyć. Są ewangeliczne lustra, w których widzę swoje życie, są historie, które chronią przed dramatem cynizmu i są takie,  w których odczytuję całkowicie siebie. Jedna z takich, na koniec.

Przy okazji wskrzeszenia Łazarza Jezus dialoguje z Martą, siostrą zmarłego: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę …»” (J 11, 25 – 27). I ja w to wierzę, Panie.

Itinerarium , , , , , , , , , , ,

25 responses to ŻYCIE I LUDZI BIORĘ NA SERIO


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.