NAJLEPSZY CZŁOWIEK
Piątek 21 grudnia 2012
Do kościoła przychodzili często, prawie codziennie. Poznałem ich, kiedy zamawiali mszę dziękczynną za 60 lat wspólnej drogi, nawet nie wiem jak się takie gody fachowo nazywają.
Później zaobserwowałem, że posługiwali się pewnym rytuałem. Najpierw szli powoli deptakiem, nieśpiesznie, tak, żeby zdążyć przed czasem. Najwcześniej przychodzili w pierwsze piątki, żeby zająć miejsca w ławkach, wtedy sporo ludzi nawiedzało kościół. Szli pod rękę, ona jakby uwieszona na nim. W świątyni pan Bolesław najpierw przypatrywał się ławce, którą mieli zająć, czasem wyjmował chusteczkę (z materiału, bo papierowa to dyshonor), przecierał ławkę i zapraszał żonę. Sam siadał „od zawietrznej”, jak kiedyś tłumaczył, ludzie się pchają i mogą jeszcze żebra Rozalii połamać. Z tego też powodu jeśli przy wyjściu tworzył się tłok, on zawsze szedł pierwszy, torował drogę. Tych, co – niby w porywie dżentelmeństwa – puszczali żony przodem, wyśmiewał: „Ot, rycerz! Damę puszcza pierwszą na pole minowe!”
Prawie zawsze pan Bolesław miał przy sobie parasol, nawet w dni bezchmurne. Nie dowierzał pogodzie, „deszcz to zjawisko nagłe, a Rozalia zaraz łapie katar, co szkodzi ponieść pół kilo?” Mieli też ładny zwyczaj, nigdy nie przychodzili do kościoła z zakupami, gazetę i chleb można nabyć „po nabożeństwie, a nie do Pana Boga z tarabanem zachodzić”. W zakrystii, przy okazji jakiejś rozmowy po mszy, pan Bolesław zapytywał: „A czy aby nie zajmujemy czasu? Bo my możemy zajść i za tydzień.” Żadnego zniecierpliwienia, pretensji czy utyskiwania.
Ze dwa razy naciągnąłem pana Bolesława na dłuższą rozmowę, pytałem skąd taki szarmancki i szlachetny. „Każdemu człowiekowi należy się szacunek, bo to człowiek. A Rozalia to mój najlepszy człowiek.”
Dla Pana Boga każdy z nas to „najlepszy człowiek”. Bóg tak umiłował świat, że Syna swojego jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy nie zginął, ale życie wieczne miał. Dla Niego jestem najlepszym człowiekiem.
PS. W Adwencie opowiadam w Itinerarium historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.