ŚWIĘTA NA CMENTARZU Środa 12 grudnia 2012 Szalona miłość pani Leokadii trwała ponad 40 lat. Kochała męża obłędnie, dbała i troszczyła się, nadskakiwała i darzyła szacunkiem. Jej uczucia doszły do szczytu w czasie choroby męża, przesiadywała przy nim dniami i nocami, do samego końca. W dowód miłości wystawiła nieboszczykowi piękny pomnik, prawie sarkofag, któremu nic nie dorównywało na cmentarzu. Miłość poza grób. W rok po śmierci męża porządkowała jego ostatnie ziemskie manatki. Pech chciał, albo diabeł, że wpadły jej w ręce listy, jakie mąż otrzymywał od kochanki. Koszmaru dopełniał fakt, że kochanką była jej własna siostra. To był najbardziej tragiczny dzień w życiu Leokadii. Życie straciło sens, a wielka miłość przerodziła się w jeszcze większą nienawiść. Siostra dostała po gębie, nie chciała jej znać. Mężowi odwdzięczyć się nie było jak, ale jednej nocy w furii poszła na cmentarz i młotkiem rozpirzyła sarkofag, na tyle ile umiała. „Tłukłam trzy godziny, wszystko, anioły, krzyż, tablicę.” Poczucie zranienia, krzywdy i oszukania, zżerało kobietę także fizycznie. Zgarbiła się, na twarzy wręcz wyblakła, jadała mało i rzadko. Rozmawialiśmy wielokrotnie, ale wątpię czy jakiekolwiek mądre rady mogły mieć jakieś znaczenie. Namawiałem panią Leokadię, prawie dwa lata, aby przebaczyła i mężowi i siostrze. To jedyna metoda, aby wyleczyć wrzód, jaki nosiła w sobie. Kilka razy wspólnie modliliśmy się o moc do przebaczenia, bo po ludzku nie mamy tyle siły. Bóg ma nieprzebrane zasoby przebaczenia. I dzieli się nim z nami. Wiele razy mówiłem to, w co sam wierzę i praktykuję: „Ten, kto przebacza może poczuć się jak sam Bóg. Nic tak nas nie upodabnia do Niego jak przebaczenie ludziom.” Przed pierwszym listopada poprosiła, abyśmy wspólnie poszli na cmentarz. Byłem świadkiem, jak wypowiadała słowa przebaczenia przy zniszczonym grobie męża. Przebaczenie krztusiło się we łzach, szlochu i jęku. Z siostrą poradziła sobie już sama, choć bliskość między nimi już nie wróciła; nie ma potrzeby zresztą. Pani Leokadia odwiedza męża na cmentarzu, grobowiec jest odnowiony i zadbany, choć bez fajerwerków, nie ma potrzeby zresztą. Kobieta cieszy się resztą swojego życia, ma wspaniałe dzieci i wnuki. Boże Narodzenie spotkało panią Leokadię tuż przed Wszystkimi Świętymi. I przydarza się w ten dzień, kiedy mam dość mocy, aby przebaczyć. A święta to tylko święta. PS. Przypominam niezmiennie, że w Adwencie opowiadam w Itinerarium historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.
-
Rekolekcje nowe
-
Ostatnie wpisy
Inne
-
TAGI
bezdomni bliskość Boga Boże Narodzenie Bóg Cywilizacja Miłości czas człowiek dobro Duch Święty Ewangelia Jan Paweł II Jezus kochać Kościół krzyż ludzie Maria media miłość modlitwa nadzieja nowe życie odwaga piękno pomoc prawda przebaczenie radość sens sens życia serce Solidarność strach szczeście słowa walka wiara Wielki Post wierzyć Wolność zbawienie zmartwychwstanie śmierć życie życie wieczneArchiwum
Pingback: FESTIWAL DUCHA ŚWIĘTEGO | Itinerarium