LUBIĘ KAŁUŻE

Sobota 13 października 2012

Lubię chmury, najbardziej te ciężkie, czarniawe, grubaśne, opasłe, takie całodzienne. Panoszą się na niebie, uciszają słońce i ludzkie śmiechy.
I lubię deszcze, rzęsiste, nie odpuszczające ani na chwilę, spadające w rozchwianych rytmach kroplami małymi, dużymi i wielkimi.
Lubię taką zimność jesienną, szarugę, serdeczność pierwszych przymrozków, nadobfitość mgieł i zwariowany wiatr tańczący z każdym drzewem, tak, żeby nawet najlichszej brzozie nie było markotnie.
I błoto, błoto lubię, grząskie, sążniste, lepkie, czające się na pantofelki i obcasy. Trochę nieba, trochę ziemi, a w sumie błoto.
Podziwiam kałuże, zwłaszcza te miejskie, walczące o prawo istnienia z setkami prężnych opon z ostrymi bieżnikami. Wystrzelą na chwilę w powietrze, rozcięte pędem najnowszych technologii, a potem zrobią i tak swoje. Zbiorą się na nowo, skupią, zjednoczą, scalą i zrobią mały ocean w centrum miasta.
Wiele cudownych i pięknych dzieł podrzucił nam Pan Bóg, abyśmy nie zgnuśnieli przed telewizorami i monitorami.

Itinerarium , , , , , , , ,

3 responses to LUBIĘ KAŁUŻE


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.