Sobota 30 czerwca 2012
Zwykle nie interesujemy się tym, jak jest. Wstajemy, pracujemy, czytamy książki (coraz rzadziej), śpimy. I tak możemy dociągnąć do „szczęśliwego końca”. A jak jest?
Pewnie nikt tego nie wie bezbłędnie. Są jednak jakieś próby. Teoria strun jako zunifikowana teoria wszystkiego zakłada – w wielkim uproszczeniu – że wszystko, cała materia i psychika, jest objęte jedną regułą oscylacji mikroskopowych strun, wszystko składa się z nut wygrywanych przez struny. Prościej mówiąc, wszystko co jest, nieustannie drży, jeśli chodzi o elementarne składniki. Oczywiście nie jesteśmy w stanie tego dostrzec, choć istnieją instrumenty potwierdzające wibracje materii.
I najprościej mówiąc, cała rzeczywistość jest w nieustannym tańcu, począwszy od najmniejszego elektronu po galaktyki. Dotyczy to także nas i całego naszego życia.
Być może jest tak, że od chwili stworzenia cała rzeczywistość – i my także – jest w Wielkim Tańcu, a Kompozytorem i Prowadzącym jest sam Bóg. Tylko my za mało tańczymy i w to nie wierzymy.
Może cała sztuka życia polega na tym, żeby pozwolić prowadzić się Bogu, w Jego rytm i zgodnie z Jego Krokiem.