Piątek 7 października 2011
Żałuję bardzo, że Kościół nie miesza się już do polityki. Bywały czasy, kiedy mieszał się, niezwykle ostro i dosadnie. Teraz jakiś ksiądz powie na kazaniu, że lubi albo nie lubi jakiejś partii i już mamy rejwach w mediach.
Izajasz nie wahał się nazywać swojego parlamentu „plemieniem zbójeckim, wyrodnymi dziećmi”, a swoich rodaków „narodem grzesznym, ludem obciążonym nieprawością”. Inni prorocy mówią o swoich władzach jako o nierządnicach, plewach rozwiewanych przez wiatr, zarośniętych łbach, zabójcach, dręczycielach i pijakach.
A teraz mamy takie tam uładzone kazanka z wtrętami typu „nie mieszamy się do polityki”, „nie popieramy nikogo konkretnie”, etc.
Myślę, że miłość pozwala mieszać się do polityki, gospodarki, finansów, banków, reklam i mediów. Są ludzie starzy, chorzy, biedni, niechciani. Nie kocha ich polityka, parlamenty i prawie nikt. A miłość to głęboko zakopany skarb, który – mam nadzieję – odnajdziemy.