Środa 10 sierpnia 2011
Frank szwajcarski szaleje, Marcin martwi się, że nie wyrobi się ze spłatami kredytu. Jest się czym martwić, pensja stoi, a wysokość rat idzie w górę, mieszkanie jest potrzebne, jest rodzina, dwójka dzieci.
Od Basi odejdzie najpewniej mąż, piętnaście lat małżeństwa z finałem w rozwodzie. Wie, że to się odbije na dzieciach. Ona sama już po czterdziestce, nie widzi wielkich szans na nowy związek, poza tym ważne są słowa, że „nie opuszczę cię aż do śmierci”.
Do tych historii – prawdziwych – każdy z nas może dołożyć własne problemy i tragedie, o kłopotach ze zdrowiem, utracie pracy, zawiści w firmie. I to wszystko prawda.
Takie sprawy zabić mogą (i zabijają) w nas nie tylko radość ale i poczucie sensu życia. Chodzimy przygnieceni problemami, troskami i obowiązkami. Dźwigamy kupę życiowego złomu, z dnia na dzień coraz więcej.
Nie męcz się obawami o przyszłość – to nie jest głupia rada, ale doświadczenie życiowe. Radość i wolność Bożych dzieci polega na tym, że w głębokim akcie wewnętrznym oddajemy Mu wszelkie swoje troski, zmartwienia i nadzieje.
To wszystko jest prawda – ludzie odchodzą od ciebie, frank szaleje, pracy brak, zdrowie szwankuje. Jedno radzę: Wszystkie swoje troski przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Dwa tysiące lat temu zapisał to w Piśmie (świętym) Piotr (święty). On, Chrystus, jest z nami do końca świata (to też zapisano), właśnie po to, żebyś miał na kogo przerzucić swoje troski. On uniesie to, czego ty nie dasz rady i wcale nie musisz dźwigać. W każdej sytuacji możesz być wolnym i radosnym dzieckiem Boga. I to nie kiedyś, tylko od zaraz.
Być dzieckiem Boga znaczy oddać się w ręce Boga, czynić Jego wolę, złożyć w Jego Boskie ręce swoje troski i swoje nadzieje, nie męczyć się obawą o przyszłość. Na tym polega prawdziwa wolność i wesele synów Bożych. Posiada je niewielu ludzi, nawet prawdziwie pobożnych i po bohatersku gotowych na każde poświęcenie. Chodzą zawsze pochyleni pod ciężarem swych trosk i obowiązków. Wszyscy znamy przypowieść o ptakach niebieskich i liliach polnych. Ale jeśli spotkamy człowieka, który nie ma ani majątku, ani żadnego trwałego zabezpieczenia, a nie męczy się myślą o przyszłości – kręcimy głową, jakbyśmy znaleźli się wobec czegoś niezwykłego. Oczywiście, myliłby się bardzo ten, kto by czekał bezczynnie, aby Ojciec Niebieski zawsze się o wszystko dla niego starał. Ufność w Bogu jest niezawodna tylko wtedy, gdy godzimy się przyjąć z pokorą to, co na nas Bóg zsyła, bo tylko On jeden wie, co jest dla nas istotnie dobre. I jeśli czasem słuszniej będzie, że dopuści na nas raczej biedę i niedostatek aniżeli wygodne i zabezpieczone utrzymanie, albo też niepowodzenia i upokorzenia zamiast czci i poważania – trzeba i na to być gotowym oraz okazać ufność i poddanie. W ten sposób będziemy mogli żyć nie przytłoczeni ciężarem trosk o przyszłość, radując się chwilą obecną.