SŁABOŚCI NIE ULEGAĆ

Środa 8 czerwca 2011

Dzień po dniu czytam o Duchu, choć są to strofy znane mi już, nie raz widziane. Lepiej się czyta, kiedy urósł trochę bagaż doświadczeń.

W tradycyjnym katechizmie są „uczynki miłosierne wobec duszy”. Jest ich siedem: upominać grzeszących, pouczać nieumiejętnych, dobrze radzić wątpiącym, pocieszać strapionych, cierpliwie znosić krzywdy, chętnie darować urazy, modlić się za żywych i umarłych. Osobne siedem dotyczy ciała: nakarmić głodnych, napoić spragnionych, przyodziać nagich, przyjąć do domu podróżujących, pocieszać więźniów, odwiedzać chorych, grzebać zmarłych.

Chętnie wprowadziłbym w nauczanie „uczynki wobec siebie samego”, na wzór tych wobec dusz i ciał innych. A jeden z tych „uczynków” nazwałbym – „Słabości nie ulegać”. Wzorce kulturowe, z jakimi dziś mamy do czynienia, z ulegania słabości (i słabościom) uczyniły nawet cnotę. Pamiętam, że w czasie mojej podstawówki dopiero powyżej 38 stopni gorączki mogłem opuścić lekcje w szkole. Do temperatury 38 do szkoły się szło, choć w słabszej formie („Co to za gorączka 38 stopni!”). Tylko mięczaki zostawały w domu z takim pomiarem.

Czytam, że „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości” (Rz 8,26).  Słabi, fizycznie, psychicznie czy duchowo, bywamy wszyscy. Uczymy się, niestety, żeby słabości się poddać. Najlepiej położyć się i zastosować lek, terapię czy odpoczynek.

Czas naszej słabości jest wielką szansą współpracy z Duchem Świętym. Sytuacje i chwile naszej słabości są do przezwyciężenia mocą ducha. I naszego i Świętego, który szczególnie sprzymierza się z nami w doświadczeniach słabości. Słabości nie ulegać!

 

 

Itinerarium , , , , ,

Comments are closed.