Chiński Nowy Rok tuż tuż. Idąc za przykładem Chińczyków korzystam z okazji i wracam do swojego prawdziwego domu. W ostatnim czasie wielu Chińczyków wraca do domów, aby razem ze swoimi rodzinami spędzić ten czas noworoczny. W pociągach tłumy. Kupno biletu kolejowego jest bardzo utrudnione ze względu na wzmożoną migrację społeczeństwa. Jako, że i ja w ową migrację się wpisuję i wyemigrowałem, to obecnie “Pekińskich zapiski” najprawdopodobniej powinny mieć tytuł “Lubelskie zapiski”.
A jako, że “Lubelskie zapiski” to perspektywa inna. Jeszcze chyba nie do końca ukształtowana i nie do końca zaakceptowana przeze mnie, bo bądź co bądź przez 5 miesięcy coś niecoś tutaj się zmieniło. Ale powoli oswajamy się ze śniegiem na dworze, którego w Pekinie ciągle brak.
Cały ten powrót do domu udowadnia mi jeszcze bardziej pewne twierdzenie, które czasem zdarza mi się powtarzać, mianowicie że w obecnych czasach bywa tak, że możemy odległość odmierzać za pomocą czasu, a nie jednostki długości. Z Pekinu do Lublina to tylko 14 godzin. Nie wydaje się to daleko. W przeciągu 14 godzin jest możliwe znalezienie się w domu. Swoim własnym. A być może w przyszłości będzie jeszcze bliżej, bo samoloty latają szybciej. Więc zamiast patrzeć na kilometrową odległość, można spojrzeć na czasową, ile czasu zajmuje przebycie z jednego końca świata na drugi, a to skraca nam o wiele bardziej drogę. I przybliża. Do rodziny, znajomych. Do domu. Tego prawdziwego.
Pozdrawiam z domu,
jakub
PS. Dobrego Księżycowego Nowego Roku życzę. Świętować możemy zajadając pierożki – jiaozi. A i potem niech królik nam szczęścia przyniesie. Kto wie. Gratuluję zwycięzcom sprzed tygodnia. I dziękuję za odpowiedzi.