Wtorek 1 lutego 2011
Podobno wczoraj był Światowy Dzień Przytulania. Trąbiły o tym nawet poważne media, portale społecznościowe namawiały do odważnego tulenia. A pan psycholog tłumaczył, jakie wielkie korzyści przynosi okazywanie sobie życzliwości i czułości.
Rozumiem ideę, ale trochę się niepokoję nadawaniem rzeczom oczywistym statusu nadzwyczajności. Bo a nuż ktoś wymyśli (jeśli już nie wymyślił) Światowy Dzień Uśmiechu albo Międzynarodowe Dni Podawania Ręki Na Powitanie. A jakiś rezolutny parlament uchwali obowiązek mówienia Dzień Dobry na widok rodziny albo znajomych.
Wspólnoty międzyludzkie są w stanie szybkiego rozkurczu, oddalania się ludzi od siebie, dlatego każdy gest wyrażający bliskość i życzliwość ma sens. Ograniczanie bliskości do specjalnych Dni i dekretowanie sympatii do ludzi oznacza, że wchodzimy w jakiś okropny czas.
I jest pierwszy dzień lutego. A może tak przez cały luty, albo i dłużej, normalnie być człowiekiem? Przytulać, uśmiechać się, podawać rękę, mówić po trzy razy Dzień Dobry (i naprawdę tak myśleć!) i jeszcze od czasu do czasu, zupełnie bez powodu dać komuś prezent?