Poniedziałek 17 stycznia 2011
Ksiądz Twardowski od pięciu lat chodzi po niebie. Może się cieszy, że ktoś jeszcze czyta Jego wiersze i na chwilę się zamyśli. I na przykład przyśpieszy z miłością, choć diabeł podpowiada, że jeszcze zdąży. Albo w najbliższą sobotę poleci do lasu, bo jednak z tymi wyjściami z nieba to chyba lipa.
Drzewa
Brzozo nazbyt wieśniacza aby rosnąć w mieście
dyskretny grabie w sam raz na szpalery
jarzębino dla drozdów dzwoniących i szpaków
akacjo z której nie złote tylko białe miody
olcho co jedna masz przy liściach szyszki
głogu co chronisz gajówkę krewniaczkę słowika
jesionie co pierwszy tracisz liście zbliżając nam jesień
Poproście Matkę Bożą, abyśmy po śmierci
w każdą wolną sobotę chodzili po lesie
bo niebo nie jest niebem jeśli wyjścia nie ma
(gajówka to drobny ptak z gatunku pokrzewek – MP)
Ksiądz Twardowski wielu wierszy nie napisał. Wszystkie nosił w sobie, ale przecież musiał też spać i spowiadać grzeszników, wiem, bo widziałem.
Zamiast męki z pacierzem, dziś albo jutro (w rocznicę wniebowzięcia księdza Jana), trochę szybciej z tą miłością bądźmy.